Tekst

Czym jest teraz sztuka? Kim są artyści? Dlaczego potrzebujemy sztuki? I dlaczego artyści potrzebują... siebie?
Młoda dziewczyna z twórczym potencjałem w dość nieprzyjemnych okolicznościach spotyka doświadczonego życiem mężczyznę, którego dzieła są równie gorzkie i ciemne jak on sam. A życie staje się gorzkie i ciemne, gdy zajmujemy się równie paskudnymi sprawami. Czy dwie osoby z zupełnie innych światów odnajdą nić porozumienia? Czy pokazanie najgorszych stron swoich umysłów pomoże, czy tylko odstraszy?

Menu

wtorek, 7 marca 2017

Rozdział 7


Kilka minut przed ustaloną godziną stał przy wejściu do ogromnego mieszkalnego wieżowca. Ubrany był cały na czarno: w dżinsy, koszulę i marynarkę, włosy związał z tyłu, żeby mu nie przeszkadzały, a w dłoni trzymał zawiniętego w folię różowego tulipana. Nie wyobrażał sobie iść na niebiznesowe spotkanie z kobietą bez kwiatów bez względu na to, ile miała lat i jak bliskie były ich stosunki. Jego natura mu tak nakazywała i tak też został wychowany – z naciskiem na szacunek do osób przeciwnej płci. Białowłosa zjawiła się punktualnie. Pierwsze, co zobaczył to burza jasnych loków, potem bordowa, przylegająca spódniczka i biała koszula. Nie mógł zaprzeczyć, że wyglądała naprawdę ładnie i wyraźnie się dla niego postarała, jednak wrażenie poprzedniego dnia i nocy sprawiały, że nie przyciągała go tak mocno, a był trochę zdenerwowany.
– Dobrze wyglądasz – powiedział najsympatyczniejszym tonem, na jaki było go stać. Zza pleców wyciągnął tulipan i wręczył go jej, lekko się przed nią kłaniając. Dziewczyna zaczerwieniła się lekko i przyjęła go, nie mogąc wydukać nawet jednego słowa.
– Chciałabyś iść w jakieś konkretne miejsce? – zapytał.
– Wystarczy mi spacer nad Wisłą, jeżeli tobie też odpowiada.
– Wedle twego życzenia.
Więc chodzili wzdłuż rzeki i przyglądali się promieniom słońca odbijającym się w tafli wody. Lambert nie lubił być osobą prowadzącą rozmowę, ale tym razem to on bardziej się udzielał, widząc, że dziewczyna jest wyraźnie onieśmielona i zdenerwowana. Nie dziwił jej się, ale miał nadzieję, że uda mu się ją przekonać do siebie i nikt nie będzie czuł się niezręcznie.
– Powiedz mi coś o sobie – zaproponował, chcąc zachęcić ją do mówienia. – Kim jesteś? Co robisz w życiu i co chciałabyś robić?
– Hm… – mruknęła. – Cóż… jestem w ostatniej klasie gimnazjum, dobrze się uczę i bardzo to lubię, jestem ciekawska, chcę dużo wiedzieć. Moim ulubionym zajęciem jest rysunek, zaraz po tym pisanie, od niedawna fotografia. Cały czas staram się, żeby moje prace były jak najlepsze.
– Publikujesz je gdzieś?
– Nie. – Pochyliła głowę. – Nie ma czego światu pokazywać, a ja muszę jeszcze z tym poczekać, ćwiczyć, dokształcać się.
– Myślę, że jest co pokazywać. Nie widziałem twoich prac, ale bez względu na jakość powinnaś pokazywać je komuś, kto się zna. Oni wskażą ci, co jest dobrze, co poprawić, czego nie robić, dadzą ci ważne lekcje. Sama robisz mniejsze postępy, dlatego bardzo popieram pracę pod okiem mentorów.
– Masz swojego mentora?
– Jestem już na takim etapie, że to ja jestem mentorem dla innych. Ale były i czasy, kiedy oczywiście miałem.
– Czym się zajmujesz?
– Ogólnie mówiąc, sztuką. Konkretniej zdjęciami, filmami, muzyką. Lubię też grafikę, jak pewnie się domyślasz, bo wspominałem, że się tym zajmuję, a nie wytrzymałbym, robiąc coś, co mi nie odpowiada. – Wbił wzrok w wodę.
– Co cię popchnęło do robienia tego?
– Myślę, że to moje powołanie. Niczego nie czuję lepiej i nic nie daje mi tyle radości, Zawsze czułem do tego pociąg, od lat się tym zajmuję.
– Jak się to zaczęło?
– Opowiem ci od początku. – Odkaszlnął. – Urodziłem się w malutkiej miejscowości na Litwie, gdzie nawet nie miałam blisko żadnego miasta. Ja i moi rodzice byliśmy Polakami i zawsze lepiej umiałem mówić po polsku, czytałem też tylko po polsku. Kiedy miałem siedemnaście lat wyjechałem do Wilna do średniej szkoły i zamieszkałem w internacie. To była moja pierwsza konfrontacja z dużym miastem, musiałem wszystkiego się nauczyć, ale usamodzielniłem się szybko, między innymi dlatego, że miałem wtedy złe kontakty z rodzicami i chciałem jak najszybciej się od nich odciąć. Uczyłem się bardzo dobrze, dostałem się na studia na Jagielloński w Polsce. Studiowałem najpierw informatykę i po dwóch latach znalazłem dobrą pracę, uniezależniłem się wtedy od rodziców. Potem, gdy miałem więcej kasy na koncie, poszedłem do akademii filmowej, żeby studiować reżyserię. To było dla mnie. Czułem, że to moje miejsce, moje powołanie. Powiedziałbym „przeznaczenie”, ale w nie nie wierzę. Do tej decyzji namówił mnie jeden nauczyciel z tej uczelni, gdy dowiedział się, że pasjonują mnie filmy. Poszedłem tam bez wielkich oczekiwań względem siebie, ale przekonałem się, że to była jedna z najlepszych decyzji moim życiu. I od tego się zaczęło. Więc była to wyboista droga, co chwilę rzucałem się na głęboką wodę, na złamanie karku i czasami musiałem się po tych skokach długo zbierać, ale teraz myślę, że było warto.
– I nie zacząłeś po studiach w akademii kręcić jakichś pełnometrażowych filmów?
Lambert zaśmiał się mrukliwie.
– Nigdy nie chciałem być jakąś gwiazdą. Urodziłem się dla sztuki, a to wbrew pozorom zupełnie coś innego jak popularne filmy czy muzyka. One rzucają ci przesłanie prosto w twarz albo rażą brakiem przesłania. Sztuka, którą chciałem się zajmować i teraz zajmuję, tego nie robi, każe ci doszukiwać się przesłania. I nigdy nie wiesz, jak dobre jest twoje rozumienie przesłania, bo nie możesz być pewna, co twórcy mieli na myśli. – Uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał jej w oczy. – Sztuka w pewnym sensie jest dla elit, które chcą czegoś więcej. Dla ludzi, którzy myślą, szukają, obserwują. Popularna twórczość jest dla mas o prostym myśleniu, nieciekawych, niecierpliwych, mających wąskie horyzonty, uproszczone wartości i myślenie.
Lambert odwrócił wzrok z powrotem w stronę Wisły i wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni marynarki, zapalił jednego. Pozwolił sobie na to, bo wiedział, że dziewczyna jest teraz speszona. Zastanawiał się, czy powinien zaliczać ją do prymitywnych mas czy do tych, którzy są w stanie zrozumieć sztukę. Ona zapewne też myślała, jak on ją może postrzegać.
– Co ty tworzysz? – zapytał po dłuższym milczeniu.
– Ja? – powiedziała jakby zdziwiona pytaniem.
– Wspomniałaś o pisaniu, rysunku, fotografii…
– Myślę, że to nie jest nic, co można nazwać prawdziwą sztuką.
– Jeżeli masz tworzyć prawdziwą sztukę, musisz ją najpierw pojąć, zapoznać się z nią. Nie wiem, czy już to zrobiłaś. Pewnie nie, jesteś bardzo młoda. Młode myślenie, gorąca głowa.
– Jak mam ją poznać? – Ola była onieśmielona. Lamberta sprawiał wrażenie, jakby z niej kpił albo uważał za głupią, denerwowała się, słysząc chłodny, nieprzyjazny ton głosu, więc nie chciała zbyt dużo mówić od siebie w strachu, że upokorzy się przed nim.
– Wiesz, że to nie jest takie proste? Ani szybkie? To kwestia zmienienia myślenia, nawet niektórych wartości wpajanych od lat. Może po czasie uświadomisz sobie, że część rzeczy po prostu w rzeczywistości nie mają sensu i przez lata karmiłaś albo karmiono cię kłamstwami.
– Nie rozumiem, co masz na myśli.
Zaciągnął się i wypuścił dym z płuc. Przez chwilę nic nie mówił. Ola pomyślała, że może nie rozumiała tego, co on uważa za oczywiste i właśnie się zbłaźniła. Rozmowa z nim stawała się coraz bardziej niekomfortowa i stresująca.
– Nie zamykaj umysłu, nie oceniaj – mówił. – Nic nigdy nie ma końca i jednego wytłumaczenia, które byłoby dobre. Słuchaj innych, kształtuj własne zdanie, ale nie trzymaj się go jak fanatyczka. Otwórz się, szukaj, odkrywaj. To bardzo ważne, ale niektórzy i tak się tego nie nauczą. Są po prostu zbyt ograniczeni, by pytać i chcieć otrzymać odpowiedzi. Pytania i odpowiedzi nie zawsze są wygodne, więc ich nie chcą. Ale trzeba pytać o wszystko, żeby móc zrozumieć.
Ola spuściła głowę, wpatrywała się w płynącą rzekę tuż pod nimi. Głowa kotłowała jej się od uporczywych myśli i słów Lamberta, które zdawały się kłuć jej umysł i serce, próbowała jak najlepiej pojąć ich. To były ważne słowa, ale nie wiedziała jeszcze, jak bardzo.
– Spójrz na mnie – odezwał się jeszcze chłodniejszym niż wcześniej głosem. Bardziej surowy niż głos jej ojca, którego bała się niezmiennie od lat. – Czego się boisz?
Wstrzymała oddech, zamknęła oczy, żeby na niego nie patrzeć.
– Tego, że to nie jest proste i nigdy ci się nie uda? To normalna wątpliwość, ale ona nie powinna cię zatrzymać, jeżeli naprawdę czegoś chcesz. Nie będę ci mówił, żebyś się nie bała, że nie ma czego, bo może i boisz się słusznie. Ale i tak odbierzesz to, jak chcesz. – Westchnął i wbił wzrok w niebo, nie chcąc przez chwilę patrzeć na nią. – Myślę, że musisz się nad tym zastanowić. Masz na to jeszcze dużo czasu.        
Ola nic nie odpowiedziała. Zagryzła wargi, dłonie zaczęły jej lekko drżeć. To, co powiedział Lambert, było tak prawdziwe, że aż nie mogła w to uwierzyć. Kim on jest? Skąd on się urwał? Co nakierowała go na moją drogę? Zwykły przypadek zdawał się nie wchodzić w grę. Ogromna mądrość biła z jego wypowiedzi, doceniała ją, ale nie wiedziała, co z nią zrobić, co mu powiedzieć.
– Myślisz, że jestem warta mówienia tego wszystkiego? Że to cokolwiek zmieni we mnie?
Lambert przez chwilę się w nią wpatrywał, widziała go kątem oka. To spojrzenie parzyło, nawet przerażało.
– O tym się dopiero przekonam. O ile oczywiście nie będziesz chciała zakończyć naszej znajomości.
– Nie – odpowiedziała bez namysłu. Nie mogłaby jej zakończyć, coś jej nie pozwalało.
– Masz ochotę na kolację? – zapytał Lambert. To było najlepsze i najprzyjemniejsze pytanie, jakie jej zadał do tej pory.
– Jasne. – Uśmiechnęła się.


♦♦♦


Mam nadzieję, że pierwsze „normalne” spotkanie Lamberta i Oli Wam się spodobało. Jestem też ciekawa, jak w moim wydaniu prezentują się rozdziały skupione niemal tylko na dialogach, więc będę wdzięczna za opinie ;) Pozdrawiam

5 komentarzy:

  1. Mi się bardzo podobało ich pierwsze "normalne" zachowanie :D
    Zwłaszcza Lambert!!! Czytałam... pochłaniałam, to co on mówił. Poczułam z nim dziwną więź xD sama też dużo rysuję, piszę, robię zdjęcia (ale to rzadko akurta), zwiedzam ruiny... czuję się jakbym wyrwała się z Twojej powieści xD chyba zostanę największą i najwierniejszą fanką :3
    Bardzo mi się podobał ten rozdział i nie mam mu/Tobie nic do zarzucenia, oprócz 3-ch literówek, a w tym 2-ch zjedzonych liter xD ale to małostkowe błędy ;)
    Ogólnie, naprawdę nie wiem co mam powiedzieć o Rozdziale 6 i 7, bo oba teraz przeczytałam, bo miałam zaległości, i oba mi się podobały, choć w 6 nic specjalnego się nie działo, ale i tak było ciekawie, ponieważ pięknie opisałaś emocje i odczucia bohaterów. I mój Miron się pojawił na chwilę :3 <3
    Ten rozdział momentami mnie zaskakiwał i to w bardzo pozytywnym sensie, ponieważ, jak już wspominałam poczułam więź z Lambertem. I przyciągał i fascynował również Olę, i nie dziwię się jej w ogóle! Ciekawa teraz jestem kolacji i późniejszego faktu, kiedy rodzice to zauważą, bo mniemam, że tak będzie. A Ola niezmiernie boi się swojego ojca, jak wyczytałam. Robi się coraz ciekawiej, a styl pisania trzymasz na bardzo wysokim poziomie, można rzec artystycznym ;)
    Jestem naprawdę bardzo zachwycona rozdziałem, że aż nie wiem co ja mam pisać i plotę w gorączce fascynacji, heh.
    Czekam bardzo na następny :D
    PS: Tak, czekam bardzo xDDD

    Pozdrawiam, weny i inspiracji
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie widzę tych literówek, nieważne, ile razy bym czytała rozdział przed publikacją. Zawsze musi mi coś uciec XD Nie wiem, czy da się coś jeszcze na to poradzić.
      Niedługo trochę więcej będzie o przeszłości Lamberta, więc jestem ciekawa, jak po tym go będziesz odbierać, czy dalej tak dobrze. No ale na razie nie chcę nic zdradzać ;)
      Dziękuję za ten miły komentarz i pozdrawiam

      Usuń
  2. Dialogi w twoim wykonaniu są zrozumiałe i nie nudzą. Nie masz się czego obawiać i możesz śmiało opowiadać, o czym rozmawiają Ola i Lambert.

    Ich spotkanie było dość krępujące i pełne dłuższych przerw na milczenie. Nie wiem czego oczekiwała Ola po takim spotkaniu, ale pewnie nie tego że Lambert tak mocno się przed nią otworzy i opowie trochę o swoim życiu. Musi widzieć w niej coś wyjątkowego skoro tak bardzo się stara nie odstraszyć jej od siebie.

    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno mnie tu nie było, ale już zabieram się za nadrobienie wszystkich zaległości :)
    Zawsze wolałam czytać dialogi, a nie opisy, więc ten rozdział jak dla mnie na duży plus. Lambert wydaje mi się coraz ciekawszy... Nie dziwię się Oli, że czuła się trochę niekomfortowo w jego towarzystwie. Jest dość dominujący styl bycia, przynajmniej w moim odczuciu. Jest inteligentnym facetem, nie powiem... Może z czasem Ola uzna go za swojego mentora, kto wie. Zapewne miałby jej wiele do przekazania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dziwię się Oli, bo między nimi jest wysoka różnica wieku i to zrozumiałe, że dziewczyna była zmieszana tym, jaki poziom wiedzy może mieć Lambert. Zresztą, żyje w sztuce od dawna, więc wie o czym mówi. Wydaje mi się jednak, że jeśli Ola pociągnie tę znajomość, może na niej dużo zyskać, ponieważ Lambert mógłby być dla niej mentorem. Interesują się podobnymi tematami, więc dużo łatwiej mogliby się dogadać. Choć wydaje mi się, że Lambert trochę przytłoczył ją swoimi doświadczeniami i przemyśleniami.

    OdpowiedzUsuń

Aveline Gross (Land Of Grafic)