Kilka minut przed ustaloną godziną
stał przy wejściu do ogromnego mieszkalnego wieżowca. Ubrany był cały na
czarno: w dżinsy, koszulę i marynarkę, włosy związał z tyłu, żeby mu nie przeszkadzały,
a w dłoni trzymał zawiniętego w folię różowego tulipana. Nie wyobrażał sobie
iść na niebiznesowe spotkanie z kobietą bez kwiatów bez względu na to, ile
miała lat i jak bliskie były ich stosunki. Jego natura mu tak nakazywała i tak
też został wychowany – z naciskiem na szacunek do osób przeciwnej płci. Białowłosa
zjawiła się punktualnie. Pierwsze, co zobaczył to burza jasnych loków, potem bordowa,
przylegająca spódniczka i biała koszula. Nie mógł zaprzeczyć, że wyglądała
naprawdę ładnie i wyraźnie się dla niego postarała, jednak wrażenie
poprzedniego dnia i nocy sprawiały, że nie przyciągała go tak mocno, a był
trochę zdenerwowany.
– Dobrze wyglądasz – powiedział
najsympatyczniejszym tonem, na jaki było go stać. Zza pleców wyciągnął tulipan
i wręczył go jej, lekko się przed nią kłaniając. Dziewczyna zaczerwieniła się
lekko i przyjęła go, nie mogąc wydukać nawet jednego słowa.
– Chciałabyś iść w jakieś konkretne
miejsce? – zapytał.
– Wystarczy mi spacer nad Wisłą,
jeżeli tobie też odpowiada.
– Wedle twego życzenia.
Więc chodzili wzdłuż rzeki i
przyglądali się promieniom słońca odbijającym się w tafli wody. Lambert nie
lubił być osobą prowadzącą rozmowę, ale tym razem to on bardziej się udzielał,
widząc, że dziewczyna jest wyraźnie onieśmielona i zdenerwowana. Nie dziwił jej
się, ale miał nadzieję, że uda mu się ją przekonać do siebie i nikt nie będzie
czuł się niezręcznie.
– Powiedz mi coś o sobie –
zaproponował, chcąc zachęcić ją do mówienia. – Kim jesteś? Co robisz w życiu i
co chciałabyś robić?
– Hm… – mruknęła. – Cóż… jestem w
ostatniej klasie gimnazjum, dobrze się uczę i bardzo to lubię, jestem
ciekawska, chcę dużo wiedzieć. Moim ulubionym zajęciem jest rysunek, zaraz po
tym pisanie, od niedawna fotografia. Cały czas staram się, żeby moje prace były
jak najlepsze.
– Publikujesz je gdzieś?
– Nie. – Pochyliła głowę. – Nie ma
czego światu pokazywać, a ja muszę jeszcze z tym poczekać, ćwiczyć, dokształcać
się.
– Myślę, że jest co pokazywać. Nie
widziałem twoich prac, ale bez względu na jakość powinnaś pokazywać je komuś,
kto się zna. Oni wskażą ci, co jest dobrze, co poprawić, czego nie robić, dadzą
ci ważne lekcje. Sama robisz mniejsze postępy, dlatego bardzo popieram pracę
pod okiem mentorów.
– Masz swojego mentora?
– Jestem już na takim etapie, że to
ja jestem mentorem dla innych. Ale były i czasy, kiedy oczywiście miałem.
– Czym się zajmujesz?
– Ogólnie mówiąc, sztuką.
Konkretniej zdjęciami, filmami, muzyką. Lubię też grafikę, jak pewnie się
domyślasz, bo wspominałem, że się tym zajmuję, a nie wytrzymałbym, robiąc coś,
co mi nie odpowiada. – Wbił wzrok w wodę.
– Co cię popchnęło do robienia tego?
– Myślę, że to moje powołanie.
Niczego nie czuję lepiej i nic nie daje mi tyle radości, Zawsze czułem do tego
pociąg, od lat się tym zajmuję.
– Jak się to zaczęło?
–
Opowiem ci od początku. – Odkaszlnął. – Urodziłem się w malutkiej miejscowości
na Litwie, gdzie nawet nie miałam blisko żadnego miasta. Ja i moi rodzice
byliśmy Polakami i zawsze lepiej umiałem mówić po polsku, czytałem też tylko po
polsku. Kiedy miałem siedemnaście lat wyjechałem do Wilna do średniej szkoły i
zamieszkałem w internacie. To była moja pierwsza konfrontacja z dużym miastem,
musiałem wszystkiego się nauczyć, ale usamodzielniłem się szybko, między innymi
dlatego, że miałem wtedy złe kontakty z rodzicami i chciałem jak najszybciej
się od nich odciąć. Uczyłem się bardzo dobrze, dostałem się na studia na
Jagielloński w Polsce. Studiowałem najpierw informatykę i po dwóch latach znalazłem
dobrą pracę, uniezależniłem się wtedy od rodziców. Potem, gdy miałem więcej
kasy na koncie, poszedłem do akademii filmowej, żeby studiować reżyserię. To
było dla mnie. Czułem, że to moje miejsce, moje powołanie. Powiedziałbym
„przeznaczenie”, ale w nie nie wierzę. Do tej decyzji namówił mnie jeden
nauczyciel z tej uczelni, gdy dowiedział się, że pasjonują mnie filmy.
Poszedłem tam bez wielkich oczekiwań względem siebie, ale przekonałem się, że
to była jedna z najlepszych decyzji moim życiu. I od tego się zaczęło. Więc
była to wyboista droga, co chwilę rzucałem się na głęboką wodę, na złamanie
karku i czasami musiałem się po tych skokach długo zbierać, ale teraz myślę, że
było warto.
–
I nie zacząłeś po studiach w akademii kręcić jakichś pełnometrażowych filmów?
Lambert
zaśmiał się mrukliwie.
–
Nigdy nie chciałem być jakąś gwiazdą. Urodziłem się dla sztuki, a to wbrew pozorom
zupełnie coś innego jak popularne filmy czy muzyka. One rzucają ci przesłanie
prosto w twarz albo rażą brakiem przesłania. Sztuka, którą chciałem się
zajmować i teraz zajmuję, tego nie robi, każe ci doszukiwać się przesłania. I
nigdy nie wiesz, jak dobre jest twoje rozumienie przesłania, bo nie możesz być
pewna, co twórcy mieli na myśli. – Uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał jej w
oczy. – Sztuka w pewnym sensie jest dla elit, które chcą czegoś więcej. Dla ludzi,
którzy myślą, szukają, obserwują. Popularna twórczość jest dla mas o prostym
myśleniu, nieciekawych, niecierpliwych, mających wąskie horyzonty, uproszczone
wartości i myślenie.
Lambert
odwrócił wzrok z powrotem w stronę Wisły i wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni
marynarki, zapalił jednego. Pozwolił sobie na to, bo wiedział, że dziewczyna
jest teraz speszona. Zastanawiał się, czy powinien zaliczać ją do prymitywnych
mas czy do tych, którzy są w stanie zrozumieć sztukę. Ona zapewne też myślała,
jak on ją może postrzegać.
–
Co ty tworzysz? – zapytał po dłuższym milczeniu.
–
Ja? – powiedziała jakby zdziwiona pytaniem.
–
Wspomniałaś o pisaniu, rysunku, fotografii…
–
Myślę, że to nie jest nic, co można nazwać prawdziwą sztuką.
–
Jeżeli masz tworzyć prawdziwą sztukę, musisz ją najpierw pojąć, zapoznać się z
nią. Nie wiem, czy już to zrobiłaś. Pewnie nie, jesteś bardzo młoda. Młode
myślenie, gorąca głowa.
–
Jak mam ją poznać? – Ola była onieśmielona. Lamberta sprawiał wrażenie, jakby z
niej kpił albo uważał za głupią, denerwowała się, słysząc chłodny, nieprzyjazny
ton głosu, więc nie chciała zbyt dużo mówić od siebie w strachu, że upokorzy
się przed nim.
– Wiesz, że to nie jest takie proste? Ani
szybkie? To kwestia zmienienia myślenia, nawet niektórych wartości wpajanych od
lat. Może po czasie uświadomisz sobie, że część rzeczy po prostu w
rzeczywistości nie mają sensu i przez lata karmiłaś albo karmiono cię
kłamstwami.
–
Nie rozumiem, co masz na myśli.
Zaciągnął
się i wypuścił dym z płuc. Przez chwilę nic nie mówił. Ola pomyślała, że może
nie rozumiała tego, co on uważa za oczywiste i właśnie się zbłaźniła. Rozmowa z
nim stawała się coraz bardziej niekomfortowa i stresująca.
–
Nie zamykaj umysłu, nie oceniaj – mówił. – Nic nigdy nie ma końca i jednego wytłumaczenia,
które byłoby dobre. Słuchaj innych, kształtuj własne zdanie, ale nie trzymaj
się go jak fanatyczka. Otwórz się, szukaj, odkrywaj. To bardzo ważne, ale
niektórzy i tak się tego nie nauczą. Są po prostu zbyt ograniczeni, by pytać i
chcieć otrzymać odpowiedzi. Pytania i odpowiedzi nie zawsze są wygodne, więc
ich nie chcą. Ale trzeba pytać o wszystko, żeby móc zrozumieć.
Ola
spuściła głowę, wpatrywała się w płynącą rzekę tuż pod nimi. Głowa kotłowała
jej się od uporczywych myśli i słów Lamberta, które zdawały się kłuć jej umysł
i serce, próbowała jak najlepiej pojąć ich. To były ważne słowa, ale nie
wiedziała jeszcze, jak bardzo.
–
Spójrz na mnie – odezwał się jeszcze chłodniejszym niż wcześniej głosem.
Bardziej surowy niż głos jej ojca, którego bała się niezmiennie od lat. – Czego
się boisz?
Wstrzymała
oddech, zamknęła oczy, żeby na niego nie patrzeć.
–
Tego, że to nie jest proste i nigdy ci się nie uda? To normalna wątpliwość, ale
ona nie powinna cię zatrzymać, jeżeli naprawdę czegoś chcesz. Nie będę ci
mówił, żebyś się nie bała, że nie ma czego, bo może i boisz się słusznie. Ale i
tak odbierzesz to, jak chcesz. – Westchnął i wbił wzrok w niebo, nie chcąc
przez chwilę patrzeć na nią. – Myślę, że musisz się nad tym zastanowić. Masz na
to jeszcze dużo czasu.
Ola
nic nie odpowiedziała. Zagryzła wargi, dłonie zaczęły jej lekko drżeć. To, co powiedział
Lambert, było tak prawdziwe, że aż nie mogła w to uwierzyć. Kim on jest? Skąd on się urwał? Co
nakierowała go na moją drogę? Zwykły przypadek zdawał się nie wchodzić w
grę. Ogromna mądrość biła z jego wypowiedzi, doceniała ją, ale nie wiedziała,
co z nią zrobić, co mu powiedzieć.
–
Myślisz, że jestem warta mówienia tego wszystkiego? Że to cokolwiek zmieni we
mnie?
Lambert
przez chwilę się w nią wpatrywał, widziała go kątem oka. To spojrzenie parzyło,
nawet przerażało.
–
O tym się dopiero przekonam. O ile oczywiście nie będziesz chciała zakończyć naszej
znajomości.
–
Nie – odpowiedziała bez namysłu. Nie mogłaby jej zakończyć, coś jej nie
pozwalało.
–
Masz ochotę na kolację? – zapytał Lambert. To było najlepsze i
najprzyjemniejsze pytanie, jakie jej zadał do tej pory.
–
Jasne. – Uśmiechnęła się.
♦♦♦
Mam nadzieję, że pierwsze „normalne” spotkanie Lamberta i Oli Wam się spodobało. Jestem też ciekawa, jak w moim wydaniu prezentują się rozdziały skupione niemal tylko na dialogach, więc będę wdzięczna za opinie ;) Pozdrawiam
Mi się bardzo podobało ich pierwsze "normalne" zachowanie :D
OdpowiedzUsuńZwłaszcza Lambert!!! Czytałam... pochłaniałam, to co on mówił. Poczułam z nim dziwną więź xD sama też dużo rysuję, piszę, robię zdjęcia (ale to rzadko akurta), zwiedzam ruiny... czuję się jakbym wyrwała się z Twojej powieści xD chyba zostanę największą i najwierniejszą fanką :3
Bardzo mi się podobał ten rozdział i nie mam mu/Tobie nic do zarzucenia, oprócz 3-ch literówek, a w tym 2-ch zjedzonych liter xD ale to małostkowe błędy ;)
Ogólnie, naprawdę nie wiem co mam powiedzieć o Rozdziale 6 i 7, bo oba teraz przeczytałam, bo miałam zaległości, i oba mi się podobały, choć w 6 nic specjalnego się nie działo, ale i tak było ciekawie, ponieważ pięknie opisałaś emocje i odczucia bohaterów. I mój Miron się pojawił na chwilę :3 <3
Ten rozdział momentami mnie zaskakiwał i to w bardzo pozytywnym sensie, ponieważ, jak już wspominałam poczułam więź z Lambertem. I przyciągał i fascynował również Olę, i nie dziwię się jej w ogóle! Ciekawa teraz jestem kolacji i późniejszego faktu, kiedy rodzice to zauważą, bo mniemam, że tak będzie. A Ola niezmiernie boi się swojego ojca, jak wyczytałam. Robi się coraz ciekawiej, a styl pisania trzymasz na bardzo wysokim poziomie, można rzec artystycznym ;)
Jestem naprawdę bardzo zachwycona rozdziałem, że aż nie wiem co ja mam pisać i plotę w gorączce fascynacji, heh.
Czekam bardzo na następny :D
PS: Tak, czekam bardzo xDDD
Pozdrawiam, weny i inspiracji
anielskie-dusze.blogspot.com
Nigdy nie widzę tych literówek, nieważne, ile razy bym czytała rozdział przed publikacją. Zawsze musi mi coś uciec XD Nie wiem, czy da się coś jeszcze na to poradzić.
UsuńNiedługo trochę więcej będzie o przeszłości Lamberta, więc jestem ciekawa, jak po tym go będziesz odbierać, czy dalej tak dobrze. No ale na razie nie chcę nic zdradzać ;)
Dziękuję za ten miły komentarz i pozdrawiam
Dialogi w twoim wykonaniu są zrozumiałe i nie nudzą. Nie masz się czego obawiać i możesz śmiało opowiadać, o czym rozmawiają Ola i Lambert.
OdpowiedzUsuńIch spotkanie było dość krępujące i pełne dłuższych przerw na milczenie. Nie wiem czego oczekiwała Ola po takim spotkaniu, ale pewnie nie tego że Lambert tak mocno się przed nią otworzy i opowie trochę o swoim życiu. Musi widzieć w niej coś wyjątkowego skoro tak bardzo się stara nie odstraszyć jej od siebie.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam.
Dawno mnie tu nie było, ale już zabieram się za nadrobienie wszystkich zaległości :)
OdpowiedzUsuńZawsze wolałam czytać dialogi, a nie opisy, więc ten rozdział jak dla mnie na duży plus. Lambert wydaje mi się coraz ciekawszy... Nie dziwię się Oli, że czuła się trochę niekomfortowo w jego towarzystwie. Jest dość dominujący styl bycia, przynajmniej w moim odczuciu. Jest inteligentnym facetem, nie powiem... Może z czasem Ola uzna go za swojego mentora, kto wie. Zapewne miałby jej wiele do przekazania.
Nie dziwię się Oli, bo między nimi jest wysoka różnica wieku i to zrozumiałe, że dziewczyna była zmieszana tym, jaki poziom wiedzy może mieć Lambert. Zresztą, żyje w sztuce od dawna, więc wie o czym mówi. Wydaje mi się jednak, że jeśli Ola pociągnie tę znajomość, może na niej dużo zyskać, ponieważ Lambert mógłby być dla niej mentorem. Interesują się podobnymi tematami, więc dużo łatwiej mogliby się dogadać. Choć wydaje mi się, że Lambert trochę przytłoczył ją swoimi doświadczeniami i przemyśleniami.
OdpowiedzUsuń