Siedzieli razem na balkonie
luksusowego mieszkania Oli. Jej rodziców nie było w domu, mogli więc spokojnie
rozmawiać na każdy temat i robić wszystkie rzeczy, jakie zapragnęli. Oparła
głowę o balustradę i wpatrywała się w migoczące gwiazdy na czystym, letnim
niebie, włosy rozwiewał jej ciepły wietrzyk. Pozwoliła sobie na chwile
beztroskiego relaksu, czemu od dłuższego czasu tego dnia sprzyjały okoliczności
i to nie tylko piękna pogoda, dobry humor czy brak natłoku obowiązków. Przeniosła
wzrok na swojego towarzysza. Miron, podobnie oparty, zamknął oczy i wsłuchiwał
się w szum miasta uwielbiany przez ich oboje. Siedział całkiem nieruchomo,
prawie jak posąg, a to wrażenie potęgowała jego blada, gładka skóra i zawsze
tak samo idealnie ułożone włosy. Uwielbiała go dotykać, mierzwić gęstą blond
czuprynę – to zawsze największa przyjemność. Pachniał też nieziemsko i
wykorzystywała każdą okazję, by paść mu w ramiona i móc wdychać jego delikatną
woń.
Przez ostatnie tygodnie ich relacja
mocno się zacieśniła. Ola stała się regularną bywalczynią w studiu Lamberta i
Mirona. Wszystko ją do niego ciągnęło, zarówno możliwość głębszego obcowania ze
sztuką, jak i przebywanie z tymi, którzy ją tworzyli. Tworzyli lepiej niż
ktokolwiek inny, o kim dane jej było usłyszeć, z niezwykłą pasją i oddaniem. Z
początku głównie przyglądała się ich pracy, rozmawiała na związane z nią
tematy, chciała uczyć się poprzez obserwację, ale po pewnym czasie to przestało
wystarczać. Zaczęła tworzyć sama, nawet w dziedzinach, o których miała niewielkie
pojęcie. Nie trudno się domyślić, że wychodziło jej to marnie, ale z ich pomocą
z dnia na dzień szło coraz lepiej, brała sobie do serca każdą uwagę, krytykę i
wskazówki, co dawało najlepsze efekty. Procesy twórcze pochłonęły ją
całkowicie…
– Zastanawiałaś się kiedyś – zaczął
mówić Miron– co by było, gdybyśmy zajmowali się w życiu czymś innym? Albo
dlaczego zaczęliśmy robić to, co robimy… – Poderwał się nagle i oparł plecami o
balustradę. – Kurcze, to materiał na wiersz, ale ja nie mam pojęcia, po co to wszystko
robię i do czego jest mi potrzebna ta cała sztuka, chociaż nie umiem żyć bez
niej.
– Myślę, że to pytanie do Lamberta.
On zawsze pięknie mówił o sztuce.
– Chciałem wiedzieć, co ty myślisz…
– powiedział ciszej, nie patrząc na nią.
– Sporo się nauczyłam, pracując z wami.
Zaczęłam inaczej odbierać sztukę i teraz widzę, jak ważne jest zostawienie dla
odbiorców otwartych drzwi, żeby mogli i chcieli szukać, odkrywać. myśleć, a nie
tylko karmić oczy czy uszy. Nie pomyślałeś kiedyś, że to może pomagać ludziom,
że jest pewnym sposobem komunikacji w naszym gatunku, pozostawieniem znaków po
sobie, przesłania, które nas dręczy, żeby inni również się nad nim zastanowili?
– Komunikowanie się z samym sobą też
– wtrącił Miron. – Za każdym razem, gdy coś tworzymy, musimy walczyć ze sobą,
żeby to z siebie wyciągnąć. Widzę to u ciebie, czuję u siebie, a najbardziej
widzę to u Lamberta. Jak nocami, gdy pracujemy, z każdym nowym projektem widzę
u niego ból w oczach, jakby robił sobie coś złego. On cały jest inny, gdy
tworzy, odkrywa czarne karty swojego umysłu. Wiele rzeczy na świecie już
widziałem, ale oczu, które by świat miały zmienić, jak żyw nie. Aż poznałem
jego… On jest chory, popieprzony po całości.
– Jest chory. Nikt nigdy w tak
krótkim czasie nie zmienił tak diametralnie mojego życia…
– On nierzadko był dla ciebie po
prostu paskudny. Wrzeszczał na ciebie, krytykował cały czas. To nie było
potrzebne.
Ola spojrzała w niebo i pomyślała
przez chwilę o tych przykrych chwilach spędzonych z Lambertem. Zawsze był
bardzo surowy, prawił jej reprymendy za każda okazaną słabość.
– Było potrzebne. Jestem dzięki
niemu trochę silniejsza.
– To akurat prawda, ale myślę, że to
by przyszło z czasem. Bez tej jego, powiedzmy, pomocy. On tylko niepotrzebnie
cię krzywdził, wymuszał zachowania, które według niego są wartościowe. Chce cię
zmienić, tak jak cię ostrzegałem miesiące temu, nie widzisz? Potrafi zachować w
tym umiar, dyskrecję, ale ciągle ingeruje w ciebie za bardzo. Nikt nie powinien
tak robić.
– On chce dobrze. Nie czuję się z
tym źle…
– Bo dałaś się zmanipulować! –
oburzył się Miron, gwałtownie gestykulując rękoma.
– Czy teraz ty przypadkiem nie
starasz się za bardzo ingerować?
Ola wyprostowała się i stanęła
naprzeciwko Mirona. Jej pierś unosiła się szybko przez zdenerwowanie.
Otaksowała jego sylwetkę, potem spojrzała na twarz, z której bardzo szybko
zniknęło wcześniejsze poruszenie, patrzył na nią spokojnie, smutno, zupełnie
inaczej niż kiedykolwiek.
– Ja też chcę dobrze. Dla Ciebie. I
dla nikogo innego – powiedział cicho.
Dziewczyna milczała. Miron odbił się od
balustrady, zrobił krok i czule ją objął. Schował twarz w jasnych włosach,
chłonął delikatny zapach perfum. Począł całować jej szyję, nie spotykając się z
żadnymi protestami, a wiedział, że nikt nigdy jej jeszcze tak nie całował.
Do domu wracał godzinę później,
ciągle czując smak jej ust na swoich wargach.
♦♦♦
Chyba nigdy nie dostał tak dobrej
oferty. W dłoniach trzymał umowę, którą miał zawrzeć z japońskim magazynem i w
jej ramach pojechać tam z jedną ze swoich modelek na tydzień… Miał pojechać do
Tokio współpracować z najpopularniejszym tam magazynem i jeszcze mu za to
zapłacą. To będzie niesamowity zwrot w jego karierze fotografa.
Pod znakiem zapytania stała tylko ta
jedna modelka, która miał ze sobą zabrać. Nie dali dla niej żadnych wytycznych
czy warunków, ale i tak Lambert nie miał ani jednej modelki gotowej do wzięcia
ze sobą w podróż, a musiał wywiązać się z warunków umowy podobnie jak sam
magazyn.
Postanowił w końcu podjąć decyzję
tak spontanicznie, na ile było go stać. Mimo późnej pory, ubrał kurtkę i
wyszedł na zewnątrz. Prawie biegiem dostał się pod wieżowiec, gdzie mieszkała
Ola. Zadzwonił i od razu drzwi na klatkę zostały mu otworzone. Na schodach
wpadł na Mirona – chłopak był trochę zasapany i zaczerwieniony na policzkach.
Uśmiechnął się do niego dziwnie, nie w swoim stylu i popędził na zewnątrz.
Lambert nawet nie próbował go zatrzymywać, nie miał zresztą teraz głowy do
rozmów.
Zadzwonił dzwonkiem do mieszkania na
najwyższym piętrze. Po paru sekundach otworzyła mu dziewczyna w wyraźnie dobrym
humorze, włosy miała lekko rozczochrane, oczy błyszczące jak dwa małe
kryształki. Było w nich coś, czego jeszcze wcześniej nie widział, ale nie miał
ochoty się nad tym zastanawiać.
– Coś się stało? – zapytała trochę
zdziwiona późną porą odwiedzin Lamberta.
– Dostałem propozycję – zaczął od
razu. Chciał jej to jak najszybciej powiedzieć. Wszedł do środka i zamknął za
sobą drzwi. – Wyjeżdżam na tydzień do Japonii zrobić zdjęcia do najlepszego
tamtejszego magazynu.
– To świetnie! – niemal wykrzyknęła.
– W umowie jest warunek, że mam
zabrać ze sobą jedną modelkę, która weźmie udział w sesji…
Ola poderwała głowę i spojrzała mu
głęboko w oczy, próbując z nich cokolwiek wyczytać. Albo jej się wydawało, albo
na twarzy Lamberta pojawił się cień uśmiechu, co zawsze wyglądało na jego licu
niewiarygodnie i dziwnie.
– Pojedziesz ze mną?
Ola odwróciła się od niego i kilka
razy obeszła przedpokój. Przetarła twarz dłońmi w geście zdziwienia, co
wyglądało nieco komicznie.
– Nie wiem, czy dam radę… – wydusiła
z siebie w końcu.
– Nie myśl o tym – przerwał od razu.
– Powiedz tylko, czy chcesz. Reszta jest w moim interesie. – Podszedł krok
bliżej i spojrzał na nią. Widział u niej zakłopotanie i wątpliwości, może nawet
strach. Miał ochotą, aby ją pogłaskać zachęcająco po policzku, założyć
niesforny loczek za ucho w niemal ojcowskim geście. Powstrzymał się przed tym
jednak ostatkiem sił.
– Tak… Tak, pojadę z tobą –
powiedziała, kiwając głową. Nie spojrzała na niego, ale czuła na sobie jego
przeszywające spojrzenie.
– Cieszę się. Kiedy wrócą twoi
rodzice? Będę musiał z nimi porozmawiać.
– Kiedy mielibyśmy tam wyjechać?
– W sobotę za dwa tygodnie. I
oczywiście zostanie nam kilka dni na zwiedzanie Tokio. Jestem pewien, że ci się
tam spodoba i cieszę się, że mogę cię tam zabrać.
Ola ciągle na niego nie patrzyła.
– Czemu chcesz tam zabrać mnie? Tyle
miałeś prawdziwych modelek, a ja nie mam o tym bladego pojęcia.
– Zadbam o to, żeby wszystko wyszło,
jak powinno. Na pewno ci się uda.
Chwila ciszy.
– Dziękuję Lambert… Nie wiem, czy
dobrze robisz, ale dziękuję.
Ola i Miron? Tego się nie spodziewałam. Nie spodziewałam się też tego, że Lambert zaprosi na tak ważne wydarzenie Olę, która jednak doświadczoną modelką nie jest. Jako zawodowy fotograf powinien dostrzegać różnicę w pracy z kimś, kto jest obyty przed obiektywem, a kto nie. Jeszcze dużo zależy od rodzaju sesji, jeżeli to ma być sesja typu fashion, typowo magazynowa... No ja bym tak nie zaryzykowała :D Bo uroda to jednak nie wszystko. Trzeba to czuć, dużo wiedzieć i być niesamowicie śmiałym. No, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuńWracając jednak do stricte treści opowiadania - podobała mi się rozmowa między Olą a Mironem. Pasują do siebie, a ich poglądy są interesujące.
Czyli Ola mimo wszystko pozwoliła się zmienić. Uważa, że wyszło jej to na dobre, ale ja nie jestem do końca przekonana. Może stała się silniejsza, ale podzielam zdanie Mirona - do tego doszłoby tak czy siak, a takie naciski ze strony Lamberta mogły przynieść dwojaki efekt. Bo tak, ona się zmieniła tak, jak on sobie tego życzył, ale gdyby jednak to się nie udało? Gdyby się zniechęciła i porzuciła wszystko, bo okazałaby się zbyt delikatna?
Coraz bardziej wciągają mnie te twoje rozdziały :) Czekam na kolejny i jeżeli masz chwilę oraz chęci to zapraszam również do siebie :)
Pozdrawiam!
TO JEST ZDECYDOWANIE MÓJ ULUBIONY ROZDZIAŁ :D YEY
OdpowiedzUsuńByłam pewna, że Ola i Miron zauroczą się w sobie. Możliwe, że napomykałam o tym w prawie każdym komentarzu xD cieszę się niezmiernie!!! I możliwe, że Lambert to zepsuje tym głupim wyjazdem. Mironowi się to nie spodoba. A co na to jej rodzice? :o
Oni w ogóle wiedzą, gdzie ona "pracuje"?
W ogóle, zdziwiło mnie, że Lambert poprosił ją o modeling. Ona jest młoda, zbyt młoda, powinien wziąć kontakt od którejś z modelek, z którymi pracował. Może tym, według mnie, zniszczyć nieco życie Oli. Ile to już było przypadków, że młode dziewczyny kończyły jako nagie modelki? A on sam, jak dla mnie, czasami zachowuje się obsesyjnie i nie wiadomo czy postrzega Olę jako taką swoją córkę, czy młodą kobietę. Chodzi trochę o to, że on sam nie wie czy jej pragnie, czy po prostu jest ona artystką, którą trzeba jedynie "wyszkolić". Trochę jest przerażający.
Szkoda mi się zrobiło Oli, że się zgodziła. Jak mówił Miron, Lambert ją zmienia i manipuluje nią. Do ostatniego wersu miałam nadzieję, wierzyłam, że się nie zgodzi. Ale jednak.
Ciekawe jak to dalej się potoczy. Opowiadanie coraz ciekawsze, a ten rozdział... mrrr!!! Chcę więcej takich :D
Pozdrawiam, weny i inspiracji
anielskie-dusze.blogspot.com
Wiedziałam, że rozdział się spodoba, w końcu stało się to, czego chciałaś :D.
UsuńPropozycja Lamberta nie była ani szczególnie rozsądna, ani przemyślana, więc wszystko złe jest możliwe. Zauważyłaś też, że niejasny jest jego stosunek względem niej i ta niejasność bierze się z tego, że on sam do końca swoich uczuć pewien nie jest. Do tej pory jednak trzymamy się wersji uczennica-mentor, którą można by też porównywać do relacji ojca z córką, zwłaszcza biorąc pod uwagę różnicę wieku.
Jestem ciekawa reakcji na kolejne rozdziały. Wpadło mi do głowy kilka pomysłów niedawno, więc będę teraz dopisywać, modyfikować, dlatego też nie wiem, kiedy coś się pojawi. Postaram się jak najszybciej wszystko przelać na papier i potem na komputer.
Pozdrawiam ;)
Ola i Miron to dość niespodziewany obrót akcji w opowiadaniu. Myślałam, że Lambert bardziej jest w guście dziewczyny, a tymczasem coraz bardziej wychodzi na aspołecznego dziwaka. Ciekawe dlaczego od razu pomyślał o Oli, gdy tylko pojawiła się okazja wyjazdu do Japonii? I czy rodzice dziewczyny się zgodzą?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Weszłam na tego bloga odesłana przez katalog i nie żałuję, że tu trafiłam. Owszem, rozdziały są krótkie, czasem aż czuje się niedosyt, jednak nie mam serca cię pouczać. Sama bądź co bądź jeszcze kilka miesięcy temu tak pisałam. Opowiadanie jest genialne, takie nietuzinkowe, niebanalne. Czyta się je tak płynnie i sprawnie, dialogi są bardzo realistyczne, przeszyte szczerym myślami bohaterów. Ma po prostu to coś, czego niestety nie ma większość opowiadań, co jest dla Ciebie ogromnym plusem :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie, tak jak pewnie większość swoich czytelników, związkiem Mirona i Oli, ale szczerze? Jak najbardziej tego oczekiwałam. Po prostu do siebie pasują, to takie naturalne w naszych oczach, pewne. Cieszę się też, że Lambert patrzy na nią z szacunkiem i raczej traktuję ją po ojcowsku. Sądzę, że mężczyzna w jego wieku, w dodatku samotny, jak najbardziej może poczuć potrzebę wychowania kogoś, przekazania życiowych doświadczeń. Dlatego też kolejny duży plus za realizm. Trochę zachwiał mi go wyjazd do Japonii, ale cóż, może rodzice, którzy nie są wystarczająco zainteresowani swoim dzieckiem, uznają to jako szanse do jego rozwoju czy rozwinięcia światopoglądu? Sama nie wiem, ciekawa jestem jak to sie potoczy :)
Bezkompromisowo trafia do mnie na listę ulubionych + niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam ciepło, Kasia.
be-there-where-you-are.blogspot.com