Tekst

Czym jest teraz sztuka? Kim są artyści? Dlaczego potrzebujemy sztuki? I dlaczego artyści potrzebują... siebie?
Młoda dziewczyna z twórczym potencjałem w dość nieprzyjemnych okolicznościach spotyka doświadczonego życiem mężczyznę, którego dzieła są równie gorzkie i ciemne jak on sam. A życie staje się gorzkie i ciemne, gdy zajmujemy się równie paskudnymi sprawami. Czy dwie osoby z zupełnie innych światów odnajdą nić porozumienia? Czy pokazanie najgorszych stron swoich umysłów pomoże, czy tylko odstraszy?

Menu

wtorek, 7 lutego 2017

Rozdział 3


Coś ją trapiło.
Widział to bardzo wyraźnie. Na początku jej obraz w jego oczach wyglądał idealnie, dla niego  uroda białowłosej nie miała żadnej skazy. Po kilku dniach zobaczył ją znowu, ale nie taką, jak wcześniej. Zmartwienie na twarzy, które ogarnęło ją całą także wtedy, gdy uciekała z kawiarni. Ono wpłynęło całe w jej oczy. Wątpił, że to jego wina. Nie mógł przestraszyć jej w takim stopniu w przeciągu zaledwie sekundy między starymi kamienicami, kiedy po raz pierwszy pokazał jej się, niechcący co prawda, na oczy. Zobaczyła go dzień później i uciekła. Nie zamierzał jej przerazić – jedynie chciał na nią od czasu do czasu popatrzeć, a samemu się nie ujawniać. Nie wyszło mu to już przy pierwszej „akcji”.
Ale przestała być czujna. Najwyraźniej uznała, że już nigdy więcej nie napotka jego wzroku. Nawet on nie chciałby tego w tej chwili. Musiała mieć ciężki okres w życiu. Świadczyły  o tym zmęczone, podkrążone oczy, nieuczesane włosy związane w niezbyt uporządkowanego koka i brak jakiegokolwiek makijażu. Sprawiała wrażenie kogoś, kto dba o wygląd, a teraz najwyraźniej nie miała do tego głowy albo czasu. Szare, smętne ubrania jeszcze bardziej potęgowały jej przygnębienie. Wszystkie ruchy wykonywała nerwowo, błądziła oczami po ludziach jakby szukając wśród nich napastnika. Czym mogła aż tak zadręczać się młoda osóbka?
– Ziemia do Lamberta! – wołał do niego Miron.
– Czego chcesz? – warknął, odwracając się w jego stronę.
– Od kilkunastu minut mówię ci, co pozmieniałem w tym filmie, szkoda, że mnie nie słuchasz. Znowu się wyłączyłeś.
– Wiesz, że mam do tego skłonności.
– Wiem, ale na mnie się wściekasz, kiedy cię olewam, co rzadko się zdarza, więc spójrz teraz na siebie tym samym wzrokiem.
– Dobrze, dobrze, nie bulwersuj się. – Lambert odstawił kieliszek z winem.
– W co się tak wgapiałeś? – zapytał Miron, zabrał kieliszek Lamberta i upił z niego ostatnie dwa łyki. – Czy może raczej w kogo?
– Nieistotne.
– Znowu kogoś śledzisz?
– Niewykluczone.
– To idiotyczne – parsknął blondyn. – Łazisz za ludźmi, ale nic od nich nie chcesz, nawet się do nich nie odzywasz… Ja bym chociaż spróbował wyciągnąć z tego jakieś korzyści, nawiązać kontakt. Po co ci to właściwie?
Lambert zaplótł palce na kieliszku i przez chwilę się nie odzywał.
– Nazwijmy to hobby. Sprawia mi to pewną przyjemność.
– Niby jaką?
Starszy mężczyzna zbył go niezbyt przyjemnym, a jednak na swój sposób przekonywującym uśmiechem. Miron dobrze wiedział, że jeśli Lambert nie chce o czymś mówić, nie otworzy mu gęby nawet torturami.
– Czy ty chcesz to wiedzieć? – odezwał się jednak czarnowłosy z lekką kpiną w głosie i uśmiechnął się jeszcze paskudniej niż poprzednio.
– Nie muszę.
Lambert skinął głową i dolał sobie wina z dna butelki.
– Skończyłem montować ostatni film, wydaje mi się, że całkiem dobrze mi to wyszło. Przesłałem ci go, obejrzyj i napisz, co trzeba poprawić, jeśli będzie potrzeba. Znalazłem w Internecie też kilka modelek do tego projektu, o którym mówiłeś. Na pewno któraś będzie odpowiednia, kierowałem się twoimi kryteriami.
– Przejrzę wszystko, jak wrócę do domu. Montażem się nie martw. Jeśli mam być bardziej szczery niż zazwyczaj, to powiem, że nie mam zastrzeżeń do twojej pracy. Nie potrzebujesz nadzoru.
– Dostanę podwyżkę? – Miron wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
– Zastanowię się. Jak dalej będziesz się kształcił i sumiennie pracował…
– Spoko, nie zależy mi na tym aż tak bardzo. Sama praca dla ciebie mnie rozwija, więc robiłbym to nawet bez zapłaty, ale wybrzydzać nie będę.
– Cieszę się. – Lambert wypił do końca wino z kieliszka. – Zastanawiałem się nad zaproszeniem kogoś jeszcze do współpracy przy filmach. Internetowych artystów jest tak wiele…
– Przeszkadza w tym twoja anonimowość, o którą tak bardzo dbasz.
– To nie nade mną odbiorcy powinni się zastanawiać. Jestem nieistotny.
– Wiem, ale właśnie to robią, bo nie widzą twojej twarzy, nie wiedzą o tobie kompletnie nic. Przez tę całą tajemniczość zwracają uwagę na ciebie jako osobę prywatną, co drugie pytanie brzmi: czy pokażesz kiedyś swoja twarz?. To nie to, czego chciałeś, prawda? Ty w ogóle nie lubisz, gdy ktoś narusza twoją prywatność. Strasznie ją chronisz…
– Tak, wiem o tym i nie przeczę. Nie przepadam za ludźmi, a dokładniej za ich bliższym poznawaniem. Prawie za każdym razem nie przynosi to niczego dobrego. Szkoda mi nerwów.
Więc dlaczego się przejmuję?, pomyślał Lambert. Dlaczego przejmuję się tym, że kompletnie nieznana mi dziewczyna nie wygląda na szczęśliwą? Jej egzystencja nie powinna mnie interesować, to nie przyniesie żadnych efektów, na pewno nie przyniesie dobrych efektów żadnej ze stron… Czy ja jestem wariatem?
– Jesteś wariatem – odezwał się po chwili milczenia Miron – ale pozytywnie. W pewnym stopniu… Ach, ktoś musi być wariatem, żeby inny był normalny. Świat nie może być całkiem normalny albo całkiem zwariowany…
Lambert lekko wykrzywił twarz w zamyśleniu, jego wzrok utkwił gdzieś w przestrzeni za Mironem.
– Nadążyłeś? – zapytał chłopak z lekkim uśmiechem. – Ja sam chyba nie do końca.
– Myślę, że tak – stwierdził czarnowłosy. – Choć nie wiem, czy się z tobą zgadzam. Czasem tak jest, innym razem nie.
– Co masz na myśli?
– Świat raz jest całkiem normalny, a niekiedy zupełnie odwrotnie. To wszystko siedzi w naszych głowach.
– Mam wrażenie, że świat idzie w złą stronę cały czas, teraz szczególnie. Chylimy się ku upadkowi, nie uważasz? Ale – machnął ręką – mam jeszcze jakąś wiarę w ludzi, że nie wszyscy są źli.
– Gdybyś nie miał wiary w ludzi, to już teraz mógłbyś pójść się zabić. Nie ma życia bez ludzi.
Lambert oparł się o fotel, wystawił twarz do słońca i przymknął oczy. Na twarzy malował mu się dziwny, swoisty spokój. Miron wiedział jak skrajne potrafią być emocje Lamberta – najczęściej widział u niego stoicki spokój albo wściekłość.
– Czemu uważasz, że jestem wariatem? – zaciekawił się, ciągle nie odwracając twarzy od słońca ani nie otwierając oczu. Miron zakłopotał się i przełknął głośno ślinę. – Jestem po prostu ciekawy, odpowiedz mi.
– No nie wiem…
– Wiesz.
– Jesteś po prostu zawsze taki wyalienowany. Masz swój świat, swoje zajęcia, prawie żadnego kontaktu z ludźmi. Jestem w stanie zrozumieć, że nie lubisz ludzi, nic mi do tego, ale wydaje mi się to dziwne i nienaturalne na dłuższą metę. Ja bym tego nie wytrzymał.
– Powiedziałeś, że jestem wariatem, ale pozytywnie…
– No bo ja cię lubię takiego. Nie do końca wyobrażam sobie ciebie jako duszę towarzystwa ani jakiegoś wesołka.
– To nawet miłe – mruknął Lambert.
Po dopiciu wina obaj udali się w swoje strony. Miron wspomniał coś o spotkaniu ze znajomymi z technikum. Lambert jak zwykle nie miał planów. Mógł włóczyć się po mieście albo wrócić do domu i zająć się pracą, potem poczytać czy zwyczajnie odpocząć. Mimo kuszącej opcji zaszycia się w swoim skromnym mieszkaniu, wybrał tę pierwszą. Pamiętał, że jakąś godzinę temu białowłosa podążała w kierunku centrum, a potem zajął się rozmową z Mironem. Nie sądził, że jeśli również się tam uda, spotka ją, ale jednak poszedł. Coś mu kazało.
Krążył po ulicach bez żadnego celu. Rozglądał się we wszystkie strony, słuchał szumu pojazdów, ciągle nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Chodził więc dalej, wypalał papierosa za papierosem. Rozważył opcję pójścia do jakiegoś pubu i wypicia czegoś mocniejszego, jednak zdroworozsądkowo odrzucił tę myśl. Ostatnio miewał kaca o wiele częściej niż można to uznać za normalne. Powinien znaleźć sobie nowe hobby, które wypełniłoby luki w jego planie dnia. Niestety nie mógł ukryć swojej tendencji do picia w chwilach nudy. Nigdy nie wpadł całkiem w alkoholizm, ale czuł, że jak dalej tak pójdzie, mogą pojawić się nowe problemy.
Po dłuższym czasie spędzonym na bezcelowych spacerach w centrum zdecydował się na  powrót do domu. Robiło się też coraz ciemniej, niedługo ulice opustoszeją, a chodzenie samemu nocą po mieście nigdy nie jest całkiem bezpieczne. Lambert nie uważał jednak, że ma się czego bać. Lata treningów judo robiły swoje i dały poczucie bezpieczeństwa. Wrócił do mieszkania piechotą dłuższą drogą.
Kiedy przechodził jedną z pustych, ciasnych uliczek, miał wrażenie, że coś złego wisi w powietrzu. Uliczka była ciemna, nie widział tam żadnego źródła światła, obok starych kamienic znajdowały się zniszczone magazyny i garaże. Doprawdy paskudne miejsce, pomyślał. Dziwne, że nigdy wcześniej nie miałem takich odczuć.
Szedł o wiele uważniej niż normalnie, nadstawiał uszy i wytężał wzrok. Czuł dziwny niepokój.
Stanął jak wyryty, słysząc zduszony jęk. Odgłos dobiegł go, jak myślał, z jednego z garaży tuż obok niego. Przełknął ze zdenerwowaniem ślinę i powolnym, ostrożnym krokiem podszedł bliżej. Garaż wyglądał na zaniedbany, był cały zardzewiały, na pewno od lat nikt go nie używał. Nawet nie zamknięto go na klucz. Chwycił za rączkę i mocno szarpnął do góry. Usłyszał gruchot szyn. Szarpnął  znowu i udało mu się go otworzyć.
Zobaczył leżącą na ziemi dziewczynę. Była zwrócona do niego tyłem, ale rozpoznał ją od razu. Białe włosy wystarczyły. Zaczerpnął głośno powietrza, zagotował się od środka, brzuch rozbolał go nerwowo. Podszedł do niej od przodu i uklęknął. Dziewczyna była pobita, zauważył to od razu. Łuk brwiowy miała poraniony od uderzenia, szara koszulkę rozerwaną do połowy od góry tak, że było widać jej czarny biustonosz, dół, podobnie jak koszulka, cały brudny. Gdyby nie taki stan, można by pomyśleć, że zasnęła. Jej twarz miała bardzo spokojny wyraz, beznamiętny, ale mimo tego Lambert ledwo opierał się ogarniającej go furii. Znowu przełknął głośno ślinę, opanował się i potrząsnął lekko białowłosą. Nie zareagowała.
– Hej! Słyszysz mnie? – powiedział, potrząsając nią jeszcze raz.
Żadnej reakcji.
Nie wiedział, co z nią zrobić. Zadzwonić po pogotowie? Policję? Mógł ją też zabrać do domu albo zostawić. Na pewno ostatnia opcja nie wchodziła w grę. Nigdy nie wybaczyłby sobie zostawienia pobitej dziewczyny na pastwę losu w starym, rozwalającym się garażu. I to w dodatku nie byle jaką dziewczynę, ale Białowłosą, jak zwykł nazywać ją w myślach.
Po minucie intensywnego bicia się z myślami podjął decyzję: zabiera ją do swojego domu. Nie wyglądała na mocno poturbowaną, jednak wiedział, że takie postępowanie nie jest do końca odpowiedzialne z jego strony. Mogła mieć obrażenia wewnętrzne, wstrząs mózgu i nie wiadomo, co jeszcze. Nie wydawało mu się to prawdopodobne, ale  miał te myśli z tyłu głowy. Przypuszczał za to, że wpakowała się w coś niewygodnego, a efekty widział teraz. Być może uciekła z domu, ucieka albo uciekała przed kimś. Przypomniała mu się jej nerwowa reakcja na jego widok w kawiarni kilka tygodni temu. Widziała w nim wtedy potencjalnego oprawcę, tego był niemal pewien. Zabranie jej na policję albo do szpitala również mogłoby przyprawić jej więcej problemów.

Ostrożnie wsunął ręce pod jej plecy i pod kolana, chwycił na tyle lekko, żeby nie poczuła żadnego bólu, choć wtedy nie miało to znaczenia. Dziewczyna nie ważyła wiele, na jego wyczucie co najwyżej pięćdziesiąt kilogramów, zatem podniósł ją bez problemów. Przycisnął ją sobie do piersi tak, żeby nie świeciła biustem z powodu rozerwanej koszulki do wszystkich przechodniów. Głowę postarał się ułożyć w sposób, dzięki któremu opierała się o jego bark i nie opadała.

Dalej się nie ocknęła. Uznał, że to lepiej. Pewnie przeraziłaby się bardziej, widząc, że ktoś niesie ją w nieznane, niż budząc się bezpieczna w czyimś domu. O ile będzie pamiętała, kto ją tak urządził, nie powinien mieć szczególnych kłopotów z jej strony. Liczył, że pamięć nie zawiedzie, wtedy nie będzie mogła posądzić go o nic złego.
Bardzo mu ulżyło, gdy na bocznej ulicy, która się udał, nie zobaczył zbyt wielu przechodniów, niemal żadnego. Nawet jeśli ktoś zwróci na nich uwagę, to zapewne pomyśli, że białowłosa jest pijana. Sam podejrzewałby coś podobnego.
Do swojego mieszkania doszedł w kilka minut, o wiele szybciej niż zazwyczaj, gdyż nie chciał siebie ani jej narażać na ciekawskie spojrzenia. Udało mu się to lepiej, niż przypuszczał, nie zauważyły ich nawet babcie wiszące w oknach pieszczotliwie zwane osiedlowym monitoringiem. Te miłe panie potem zapewne rozgadałyby wszystko, co ciekawe,  ale nie martwił się tym – nie miał wielu znajomych ani rodziny w pobliżu. Ucieszyłby się, gdyby ona też. Jej uroda nie należała do tych, które szybko się zapomina.
Sporo trudu narobiło mu otworzenie drzwi. Nie mógł zwolnić ani jednej ręki, ale jakimś cudem mu się udało. Wszedł do środka i zamknął je kopniakiem. Od razu położył dziewczynę na swoim łóżku i zapalił lampkę nocną. Panował już półmrok. Nie zastanawiając się długo, rozerwał do końca koszulkę, którą miała na sobie i zdjął ją. Brudne spodnie również. Buty ustawił obok nogi łóżka, koszulkę rzucił obok, a spodnie włożył do pralki w łazience razem ze swoimi czarnymi koszulami i nastawił urządzenie, żeby szybko je przywrócić do czystości.
Poszedł do kuchni. Z apteczki w szafce wyciągnął dwie gazy, jedną zmoczył letnią wodą, a w drugą zawinął lód w żelu wyjęty prosto z zamrażarki. Wrócił do sypialni. Uklęknąwszy, tą mokrą zaczął oczyszczać ciało dziewczyny z brudu i niewielkiej ilości krwi. Delikatnie tarł jej skórę. Nie miała żadnej poważnej rany, choć ta na skroni wyglądała nieprzyjemnie. O wiele więcej widział siniaków, do których po kolei przykładał lód. Czekając, aż poturbowane miejsca się schłodzą, wodził wzrokiem po jej drobnym, jednak lekko umięśnionym ciele. Znowu żałował, że nie mógł zobaczyć jej oczu. Naprawdę ciekawiło go, jaki miały kolor.
Gdy uznał, że już nic więcej nie jest w stanie dla niej zrobić, przykrył ją pościelą po barki i odszedł od łóżka, zabierając gazę i lód i odniósł je do kuchni. Wrócił z powrotem do sypialni, wziął książkę z szafki nocnej obok łóżka i usadowił się na fotelu w drugim kącie pomieszczenia. Nie zamierzał spać, dopóki się nie obudzi. Wtedy będzie musiał jej wszystko wytłumaczyć, w przeciwnym razie by spanikowała, być może próbowałaby uciekać stamtąd w nocy. Musiał czuwać.


♦♦♦


Wybaczcie mi dzień spóźnienia.
Pewnie mam u Was trochę zaległości w czytaniu i komentowaniu. Postaram się to nadrobić w weekend.

11 komentarzy:

  1. To był mocny rozdział. Spodziewałam się raczej kolejnych tajemniczych obserwacji Lamberta, a tu taka akcja na koniec. Nie myślałam, że cokolwiek może się stać Oli, ale dobrze, że mężczyznę coś tknęło i poszedł za głosem własnej intuicji. Nie wiadomo co by się stało dalej z dziewczyną, gdyby nie jego interwencja. Chociaż powinien zadzwonić na policję, a nie zabierać ją do domu. Nie wiadomo co Ola przeżyła podczas napadu. C jeśli ją zgwałcono? Co wtedy? Możliwie, że nie pamięta sprawcy i pomyli go z Lambertem. To by skomplikowało życie temu facetowi.

    Czekam na kolejny rozdział i wybaczam spóźnienie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry rozdział, mocno zaskakujący - w każdym razie jego końcówka, bo zaczęło się jak w poprzednich przypadkach od obserwacji prowadzonych przez Lamberta. No lubię kolesia za jego spostrzegawczość i zmysł obserwacyjny.
    Podobała mi się też scena między mężczyznami. Miron to jednak anioł, że ma taką cierpliwość do swojego kolegi. Ja strasznie nie lubię być ignorowana, więc taka znajomość szybko by mnie zmęczyła. On jednak dostosowuje się do dziwności Lamberta i super! Tacy przyjaciele to skarb.
    W sumie trochę mnie zdziwiło, że to śledzenie ludzi to jednak stały punkt dnia głównego bohatera. Myślałam, że to incydent po spotkaniu z Olą, a tu jednak ona jest jedną z wielu ;)
    Lambert to wariat. Zdecydowanie. A jednak taki pozytywny, jak to określił Miron. Też tak uważam.
    Ta sytuacja z Olą... Biedna dziewczyna, oj biedna. Ale ja nie uważam, żeby Lambert zachował się mądrze, zabierając ją do siebie. Teraz wszystkie oskarżenia mogą paść na niego. Zwłaszcza, że Ola się go bała już wcześniej... Aj, coś czuję, że facet sam ściągnął na siebie kłopoty.
    Czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam
    ostatnie-tango

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo podoba mi się nazwanie Mirona aniołem. Nie pomyślałam o nim wcześniej w ten sposób, ale ma faktycznie anielską cierpliwość do ludzi, Lamberta zwłaszcza.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Na Anioła :0
    Czegoś takiego to ja się nie spodziewałam. Gwałt? Czy tylko pobicie? Wydaję mi się jednak, że rozerwana koszulka równa się z pierwszym moim przypuszczeniem. Lambert super się zachował, kiedy usłyszał jęk i postanowił zbadać sytuację. Jestem pewna, że nie każdy, idąc ciemną nocą odważyłby się, aby sprawdzić co jest grane. Ba, nawet ja - choć jestem osobą, która pomaga innym, kiedy tego potrzebują - nie wiedziałabym co bym zrobiła na jego miejscu. Gdyby koło mnie nikt nie przechodził, a zwłaszcza jakich chłopak czy facet z pewnością nie poszłabym samej w ciemne garaże. Ale trzeba też wziąć pod uwagę, że Lambert jest facetem, więc zapewne uznał, że nic mu się stać nie może. Nie mniej zasługuje on na pochwałę :)
    Później nieco się zdziwiłam, że nie zabrał jej do szpitala, czy nie zadzwonił po pogotowie. Po policję, rozumiem. Ale później faktycznie, kiedy doszłam do opisu, że może się w coś wpakowała, zrozumiałam poczynanie Lamberta. To, że zabrał ją do domu też zasługuje na pochwałę. Zaopiekował się nią jak mógł. Dobry z niego człowiek, choć nieco... wyalienowany, jak to idealnie ujął Miron ;). Nadal dziwi mnie, że Lambert "lubi" śledzić ludzi, ale no każdy ma jakąś swoją... no nie wiem, obsesję(?) Taka ja na Dary Anioła na przykład xD. Może nie nazwać tego obsesją, ale zaciekawieniem, fascynacją? Ja na przykład, kiedy chodzę do lasu, aby porysować, uwielbiam właśnie też obserwować ludzi jak spacerują i nanosić ich niewyraźne sylwetki na kartkę. Nie poszłabym za kimś tak jak to zrobił Lambert, idąc za Białowłosą, ale ja nie jestem nim xDD. Jest intrygujący... ;)
    I ukłuło mnie trochę to jak w odniesieniu do Lamberta napisałaś "starszy mężczyzna". Według mnie nie do końca to pasuje, bo ona jest koło trzydziestki, a dla mnie "starszy", to gdzieś koło sześćdziesiątki czy pięćdziesiątki. Ale Miron mógł o nim myśleć jak o starszym, więc tylko tak o zwracam uwagę :)
    Ciekawa jestem, co się stanie jak Ola się obudzi. Pewnie będzie przerażona i zacznie wrzeszczeć. Widzi faceta jak ja śledzi, później widzi go w kawiarni na drugi dzień, a teraz to. Ja bym pomyślała, że to co najmniej jakaś "akcja" mająca na celu moje porwanie czy coś. Albo pomyślałabym, że jestem ofiarą chorej sekty. Serio. Najpierw mnie śledzą, a później budzę się w domu faceta, który mnie śledził. Aż mnie ciarki przeszły :{
    Będzie miała chyba kłopoty...
    Szkoda mi Oli. Z taką urodą, jak się dowiedzieliśmy w pierwszym rozdziale, dużo chłopców musi ja zaczepiać. Bo z takim "pierwotnym zachowaniem" jak jej napastnik, nawet 30-latka nie można nazwać mężczyzną... :/. Mam jednak nadzieję, że do gwałtu nie doszło, a tylko do molestowania... Czasami uroda to przekleństwo.
    Rozdział jak każdy super opisany :). Twój styl pisania jest taki humanistyczny, bardzo przyjemnie się czyta :). Rozdział był też straszny i mocny. Strasznie mocny.
    Aj! Nie mogę się doczekać, co stanie się w następnym, kiedy Ola się obudzi :D. Jestem pewna, że od 4 rozdziału, akcja będzie ciągnęła się burzliwie. I uwielbiam Mirona. Tak :P
    PS: Twojego drugiego bloga czytam i zarazem zamierzam czytać, bo mam anginę (o tydzień przedłużone ferie, YEY!) i póki co skupiam się na kumulowaniu zaległości i przepisywaniu zeszytów, eh...

    Pozdrawiam, weny i inspiracji :3
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się kiedyś nas takim właśnie obserwowaniem ludzi i rysowaniem ich. To ciekawe. Sama z chęcią bym to praktykowała, gdybym umiała. Niestety niezbyt dobrze idzie mi rysowanie i zostawiam to innym, którzy potrafią obchodzić się z ołówkiem.
      Nazywając Lamberta „starszym mężczyzną”, miałam na myśli, to że jest on tym starszym, starszym od Mirona, ale faktycznie można było to zrozumieć tak jak Ty. Czasem mam problem z dobraniem odpowiednich słów.
      Życzę powrotu do zdrowia (odpisuję na komentarze dość późno, więc mam nadzieję, że zdążyłaś już wyzdrowieć) i pozdrawiam.

      Usuń
  4. Akacja, akcja akcja. W końcu. Zaskoczył mnie ten rozdział, oczywiście pozytywnie. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
    Lambertowi trzeba przyznać wyjątkowe szczęście do spotykania obiektu jego zainteresowań. W ostatnim przypadku Ola ewidentnie na tym korzysta, chociaż wątpię, że jej reakcja będzie pozytywna, kiedy obudzi się w obcym mieszkaniu.
    Tajemnicza sprawa z tym pobiciem. Ktoś ją wykorzystał? A może to tylko i aż pobicie. Wpakowała się w coś złego? Wiem sama po sobie, że młode dziewczyny mają do tego talent :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Liczę, że co nie co się wyjaśni.
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego tak krótko :-(((
    Zaczęło się tak spokojnie a tu nagle: BACH!
    Już widzę reakcję Oli po obudzeniu - jeśli Lambert naprawdę myśli, że dziewczyna zachowa spokój to chyba mocno się zdziwi xd
    Mamy akcję - świetnie ^^ ♡
    Do następnego :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :D
    Tym rozdziałem to całkowicie mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Dziewczyna, jednak nie tylko naczytała się kryminałów, ale i sama miała poważne problemy. Ktoś jej groził?
    Przyznam szczerze, że reakcja Lamberta zaskoczyła mnie. Ja bym zadzwoniła po pogotowie, a nie zabierała ją do domu. Na szczęście udzielił jej pomocy i schronienia. Biedna Ola :/.
    Rozmowa Mirona i Lamberta bardzo ciekawa i przyjemna pokazująca zestawienie całkowicie innych osobowości. Styl pisania coraz bardziej mi się podoba. Po prostu kocham opisy, a ty potrafisz je pisać!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reakcja Lamberta zaskakuje bez dwóch zdań, nawet sama decyzja o zainterweniowaniu, gdy usłyszał jakieś jęki z garażu jest dość nietypowa. Ale gdyby nie to, byłoby nudno :P.
      Dzięki za miłe słowa ;)

      Usuń
  7. Kurcze kurcze kurcze! Myślałam, że będzie to taki spokojny rozdział, tak zwana cisza przed burzą, a tu gdzie!
    Nie wiem czemu, ale wyobraziłam go sobie inaczej, a te długie do ramion włosy, jakoś mi się gryzą, z moim obrazem z mózgowiu xd Czemu akurat brunet, ubierający się na czarno i to jeszcze z długimi włosami? Bardziej pasowałby mi do typowego metalowca, czy coś, a nie artysty. Chociaż nie, do artystów jednak pasuje. Ale za to nie pasuje mi do trenowania judo xDDD W każdym razie, to naprawdę dobrze o nim świadczy, że zainteresował się tymi jękami. No bo nie wiadomo czego można się spodziewać. Miał szczęście, że to było już po fakcie, bo np jakby spotkał grupkę bandziorów mogłoby być ciężko w takiej sytuacji o obronienie Białowłosej. Ale to co zrobił później, to mnie wytrąciło z równowagi i to kompletnie! Zaśmiałam się jak głupia, gdy po przemyśleniach, on tak po prostu zabrał ją do siebie do domu XD Przecież dużo łatwiej byłoby, gdyby zadzwonił po pogotowie. A tak to ma dziewczynę w domu, a co jej rodzice zrobią, gdy dowiedzą się, że nie ma ukochanej córeczki w domciu? Jeśli się wygada, to facet ma przewalone ;-; xd
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląd Lamberta też trochę kojarzy mi się z metalowcami, ale w małym stopniu. On na pierwszy rzut oka nie ma w sobie nic szczególnego i raczej ginie w tłumie – tak mi się kojarzy artysta (oczywiście każdy jest inny, zdarza się mnóstwo takich, których po zobaczeniu długo nie można zapomnieć).
      Tak jak pisałam wyżej, nie mogłoby być tak prosto i po ludzku, że Lambert zadzwoniłby na pogotowie, nie nie, musiał zrobić coś ciekawszego, czym przy okazji łatwo sobie narobić kłopotów XD

      Usuń

Aveline Gross (Land Of Grafic)