Coś ją trapiło.
Widział to bardzo wyraźnie. Na
początku jej obraz w jego oczach wyglądał idealnie, dla niego uroda białowłosej nie miała żadnej skazy. Po
kilku dniach zobaczył ją znowu, ale nie taką, jak wcześniej. Zmartwienie na
twarzy, które ogarnęło ją całą także wtedy, gdy uciekała z kawiarni. Ono wpłynęło
całe w jej oczy. Wątpił, że to jego wina. Nie mógł przestraszyć jej w takim
stopniu w przeciągu zaledwie sekundy między starymi kamienicami, kiedy po raz
pierwszy pokazał jej się, niechcący co prawda, na oczy. Zobaczyła go dzień
później i uciekła. Nie zamierzał jej przerazić – jedynie chciał na nią od czasu
do czasu popatrzeć, a samemu się nie ujawniać. Nie wyszło mu to już przy
pierwszej „akcji”.
Ale przestała być czujna.
Najwyraźniej uznała, że już nigdy więcej nie napotka jego wzroku. Nawet on nie
chciałby tego w tej chwili. Musiała mieć ciężki okres w życiu. Świadczyły o tym zmęczone, podkrążone oczy, nieuczesane
włosy związane w niezbyt uporządkowanego koka i brak jakiegokolwiek makijażu.
Sprawiała wrażenie kogoś, kto dba o wygląd, a teraz najwyraźniej nie miała do
tego głowy albo czasu. Szare, smętne ubrania jeszcze bardziej potęgowały jej
przygnębienie. Wszystkie ruchy wykonywała nerwowo, błądziła oczami po ludziach
jakby szukając wśród nich napastnika. Czym mogła aż tak zadręczać się młoda
osóbka?
– Ziemia do Lamberta! – wołał do
niego Miron.
– Czego chcesz? – warknął,
odwracając się w jego stronę.
– Od kilkunastu minut mówię ci, co
pozmieniałem w tym filmie, szkoda, że mnie nie słuchasz. Znowu się wyłączyłeś.
– Wiesz, że mam do tego skłonności.
– Wiem, ale na mnie się wściekasz,
kiedy cię olewam, co rzadko się zdarza, więc spójrz teraz na siebie tym samym
wzrokiem.
– Dobrze, dobrze, nie bulwersuj się.
– Lambert odstawił kieliszek z winem.
– W co się tak wgapiałeś? – zapytał
Miron, zabrał kieliszek Lamberta i upił z niego ostatnie dwa łyki. – Czy może
raczej w kogo?
– Nieistotne.
– Znowu kogoś śledzisz?
– Niewykluczone.
– To idiotyczne – parsknął blondyn.
– Łazisz za ludźmi, ale nic od nich nie chcesz, nawet się do nich nie odzywasz…
Ja bym chociaż spróbował wyciągnąć z tego jakieś korzyści, nawiązać kontakt. Po
co ci to właściwie?
Lambert zaplótł palce na kieliszku i
przez chwilę się nie odzywał.
– Nazwijmy to hobby. Sprawia mi to
pewną przyjemność.
– Niby jaką?
Starszy mężczyzna zbył go niezbyt
przyjemnym, a jednak na swój sposób przekonywującym uśmiechem. Miron dobrze
wiedział, że jeśli Lambert nie chce o czymś mówić, nie otworzy mu gęby nawet
torturami.
– Czy ty chcesz to wiedzieć? –
odezwał się jednak czarnowłosy z lekką kpiną w głosie i uśmiechnął się jeszcze
paskudniej niż poprzednio.
– Nie muszę.
Lambert skinął głową i dolał sobie
wina z dna butelki.
– Skończyłem montować ostatni film,
wydaje mi się, że całkiem dobrze mi to wyszło. Przesłałem ci go, obejrzyj i
napisz, co trzeba poprawić, jeśli będzie potrzeba. Znalazłem w Internecie też kilka
modelek do tego projektu, o którym mówiłeś. Na pewno któraś będzie odpowiednia,
kierowałem się twoimi kryteriami.
– Przejrzę wszystko, jak wrócę do
domu. Montażem się nie martw. Jeśli mam być bardziej szczery niż zazwyczaj, to
powiem, że nie mam zastrzeżeń do twojej pracy. Nie potrzebujesz nadzoru.
– Dostanę podwyżkę? – Miron
wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
– Zastanowię się. Jak dalej będziesz się kształcił i
sumiennie pracował…
– Spoko, nie zależy mi na tym aż tak bardzo. Sama praca
dla ciebie mnie rozwija, więc robiłbym to nawet bez zapłaty, ale wybrzydzać nie
będę.
– Cieszę się. – Lambert wypił do końca wino z kieliszka.
– Zastanawiałem się nad zaproszeniem kogoś jeszcze do współpracy przy filmach.
Internetowych artystów jest tak wiele…
– Przeszkadza w tym twoja anonimowość, o którą tak bardzo
dbasz.
– To nie nade mną odbiorcy powinni się zastanawiać.
Jestem nieistotny.
– Wiem, ale właśnie to robią, bo nie widzą twojej twarzy,
nie wiedzą o tobie kompletnie nic. Przez tę całą tajemniczość zwracają uwagę na
ciebie jako osobę prywatną, co drugie pytanie brzmi: czy pokażesz kiedyś swoja
twarz?. To nie to, czego chciałeś, prawda? Ty w ogóle nie lubisz, gdy ktoś
narusza twoją prywatność. Strasznie ją chronisz…
– Tak, wiem o tym i nie przeczę. Nie przepadam za ludźmi,
a dokładniej za ich bliższym poznawaniem. Prawie za każdym razem nie przynosi
to niczego dobrego. Szkoda mi nerwów.
Więc dlaczego się
przejmuję?, pomyślał Lambert. Dlaczego
przejmuję się tym, że kompletnie nieznana mi dziewczyna nie wygląda na
szczęśliwą? Jej egzystencja nie powinna mnie interesować, to nie przyniesie
żadnych efektów, na pewno nie przyniesie dobrych efektów żadnej ze stron… Czy
ja jestem wariatem?
– Jesteś wariatem – odezwał się po chwili milczenia Miron
– ale pozytywnie. W pewnym stopniu… Ach, ktoś musi być wariatem, żeby inny był
normalny. Świat nie może być całkiem normalny albo całkiem zwariowany…
Lambert lekko wykrzywił twarz w zamyśleniu, jego wzrok
utkwił gdzieś w przestrzeni za Mironem.
– Nadążyłeś? – zapytał chłopak z lekkim uśmiechem. – Ja
sam chyba nie do końca.
– Myślę, że tak – stwierdził czarnowłosy. – Choć nie
wiem, czy się z tobą zgadzam. Czasem tak jest, innym razem nie.
– Co masz na myśli?
– Świat raz jest całkiem normalny, a niekiedy zupełnie
odwrotnie. To wszystko siedzi w naszych głowach.
– Mam wrażenie, że świat idzie w złą stronę cały czas, teraz
szczególnie. Chylimy się ku upadkowi, nie uważasz? Ale – machnął ręką – mam
jeszcze jakąś wiarę w ludzi, że nie wszyscy są źli.
– Gdybyś nie miał wiary w ludzi, to już teraz mógłbyś
pójść się zabić. Nie ma życia bez ludzi.
Lambert oparł się o fotel, wystawił twarz do słońca i
przymknął oczy. Na twarzy malował mu się dziwny, swoisty spokój. Miron wiedział
jak skrajne potrafią być emocje Lamberta – najczęściej widział u niego stoicki
spokój albo wściekłość.
– Czemu uważasz, że jestem wariatem? – zaciekawił się,
ciągle nie odwracając twarzy od słońca ani nie otwierając oczu. Miron
zakłopotał się i przełknął głośno ślinę. – Jestem po prostu ciekawy, odpowiedz
mi.
– No nie wiem…
– Wiesz.
– Jesteś po prostu zawsze taki wyalienowany. Masz swój
świat, swoje zajęcia, prawie żadnego kontaktu z ludźmi. Jestem w stanie
zrozumieć, że nie lubisz ludzi, nic mi do tego, ale wydaje mi się to dziwne i
nienaturalne na dłuższą metę. Ja bym tego nie wytrzymał.
– Powiedziałeś, że jestem wariatem, ale pozytywnie…
– No bo ja cię lubię takiego. Nie do końca wyobrażam
sobie ciebie jako duszę towarzystwa ani jakiegoś wesołka.
– To nawet miłe – mruknął Lambert.
Po dopiciu wina obaj udali się w swoje strony. Miron
wspomniał coś o spotkaniu ze znajomymi z technikum. Lambert jak zwykle nie miał
planów. Mógł włóczyć się po mieście albo wrócić do domu i zająć się pracą,
potem poczytać czy zwyczajnie odpocząć. Mimo kuszącej opcji zaszycia się w
swoim skromnym mieszkaniu, wybrał tę pierwszą. Pamiętał, że jakąś godzinę temu
białowłosa podążała w kierunku centrum, a potem zajął się rozmową z Mironem.
Nie sądził, że jeśli również się tam uda, spotka ją, ale jednak poszedł. Coś mu
kazało.
Krążył po ulicach bez żadnego celu. Rozglądał się we
wszystkie strony, słuchał szumu pojazdów, ciągle nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Chodził więc dalej, wypalał papierosa za papierosem. Rozważył opcję pójścia do
jakiegoś pubu i wypicia czegoś mocniejszego, jednak zdroworozsądkowo odrzucił
tę myśl. Ostatnio miewał kaca o wiele częściej niż można to uznać za normalne.
Powinien znaleźć sobie nowe hobby, które wypełniłoby luki w jego planie dnia.
Niestety nie mógł ukryć swojej tendencji do picia w chwilach nudy. Nigdy nie
wpadł całkiem w alkoholizm, ale czuł, że jak dalej tak pójdzie, mogą pojawić
się nowe problemy.
Po dłuższym czasie spędzonym na bezcelowych spacerach w centrum
zdecydował się na powrót do domu. Robiło
się też coraz ciemniej, niedługo ulice opustoszeją, a chodzenie samemu nocą po
mieście nigdy nie jest całkiem bezpieczne. Lambert nie uważał jednak, że ma się
czego bać. Lata treningów judo robiły swoje i dały poczucie bezpieczeństwa.
Wrócił do mieszkania piechotą dłuższą drogą.
Kiedy przechodził jedną z pustych, ciasnych uliczek, miał
wrażenie, że coś złego wisi w powietrzu. Uliczka była ciemna, nie widział tam
żadnego źródła światła, obok starych kamienic znajdowały się zniszczone
magazyny i garaże. Doprawdy paskudne
miejsce, pomyślał. Dziwne, że nigdy
wcześniej nie miałem takich odczuć.
Szedł o wiele uważniej niż normalnie, nadstawiał uszy i
wytężał wzrok. Czuł dziwny niepokój.
Stanął jak wyryty, słysząc zduszony jęk. Odgłos dobiegł
go, jak myślał, z jednego z garaży tuż obok niego. Przełknął ze zdenerwowaniem
ślinę i powolnym, ostrożnym krokiem podszedł bliżej. Garaż wyglądał na zaniedbany,
był cały zardzewiały, na pewno od lat nikt go nie używał. Nawet nie zamknięto
go na klucz. Chwycił za rączkę i mocno szarpnął do góry. Usłyszał gruchot szyn.
Szarpnął znowu i udało mu się go otworzyć.
Zobaczył leżącą na ziemi dziewczynę. Była zwrócona do
niego tyłem, ale rozpoznał ją od razu. Białe włosy wystarczyły. Zaczerpnął
głośno powietrza, zagotował się od środka, brzuch rozbolał go nerwowo. Podszedł
do niej od przodu i uklęknął. Dziewczyna była pobita, zauważył to od razu. Łuk
brwiowy miała poraniony od uderzenia, szara koszulkę rozerwaną do połowy od
góry tak, że było widać jej czarny biustonosz, dół, podobnie jak koszulka, cały
brudny. Gdyby nie taki stan, można by pomyśleć, że zasnęła. Jej twarz miała
bardzo spokojny wyraz, beznamiętny, ale mimo tego Lambert ledwo opierał się
ogarniającej go furii. Znowu przełknął głośno ślinę, opanował się i potrząsnął
lekko białowłosą. Nie zareagowała.
– Hej! Słyszysz mnie? – powiedział, potrząsając nią
jeszcze raz.
Żadnej reakcji.
Nie wiedział, co z nią zrobić. Zadzwonić po pogotowie?
Policję? Mógł ją też zabrać do domu albo zostawić. Na pewno ostatnia opcja nie
wchodziła w grę. Nigdy nie wybaczyłby sobie zostawienia pobitej dziewczyny na
pastwę losu w starym, rozwalającym się garażu. I to w dodatku nie byle jaką
dziewczynę, ale Białowłosą, jak zwykł nazywać ją w myślach.
Po minucie intensywnego bicia się z myślami podjął
decyzję: zabiera ją do swojego domu. Nie wyglądała na mocno poturbowaną, jednak
wiedział, że takie postępowanie nie jest do końca odpowiedzialne z jego strony.
Mogła mieć obrażenia wewnętrzne, wstrząs mózgu i nie wiadomo, co jeszcze. Nie
wydawało mu się to prawdopodobne, ale miał te myśli z tyłu głowy. Przypuszczał za
to, że wpakowała się w coś niewygodnego, a efekty widział teraz. Być może
uciekła z domu, ucieka albo uciekała przed kimś. Przypomniała mu się jej nerwowa
reakcja na jego widok w kawiarni kilka tygodni temu. Widziała w nim wtedy
potencjalnego oprawcę, tego był niemal pewien. Zabranie jej na policję albo do
szpitala również mogłoby przyprawić jej więcej problemów.
Ostrożnie wsunął ręce pod jej plecy i pod kolana, chwycił
na tyle lekko, żeby nie poczuła żadnego bólu, choć wtedy nie miało to
znaczenia. Dziewczyna nie ważyła wiele, na jego wyczucie co najwyżej pięćdziesiąt
kilogramów, zatem podniósł ją bez problemów. Przycisnął ją sobie do piersi tak,
żeby nie świeciła biustem z powodu rozerwanej koszulki do wszystkich przechodniów.
Głowę postarał się ułożyć w sposób, dzięki któremu opierała się o jego bark i
nie opadała.
Dalej się nie ocknęła. Uznał, że to lepiej. Pewnie
przeraziłaby się bardziej, widząc, że ktoś niesie ją w nieznane, niż budząc się
bezpieczna w czyimś domu. O ile będzie pamiętała, kto ją tak urządził, nie
powinien mieć szczególnych kłopotów z jej strony. Liczył, że pamięć nie zawiedzie,
wtedy nie będzie mogła posądzić go o nic złego.
Bardzo mu ulżyło, gdy na bocznej ulicy, która się udał,
nie zobaczył zbyt wielu przechodniów, niemal żadnego. Nawet jeśli ktoś zwróci
na nich uwagę, to zapewne pomyśli, że białowłosa jest pijana. Sam podejrzewałby
coś podobnego.
Do swojego mieszkania doszedł w kilka minut, o wiele
szybciej niż zazwyczaj, gdyż nie chciał siebie ani jej narażać na ciekawskie
spojrzenia. Udało mu się to lepiej, niż przypuszczał, nie zauważyły ich nawet
babcie wiszące w oknach pieszczotliwie zwane osiedlowym monitoringiem. Te miłe
panie potem zapewne rozgadałyby wszystko, co ciekawe, ale nie martwił się tym – nie miał wielu
znajomych ani rodziny w pobliżu. Ucieszyłby się, gdyby ona też. Jej uroda nie
należała do tych, które szybko się zapomina.
Sporo trudu narobiło mu otworzenie drzwi. Nie mógł
zwolnić ani jednej ręki, ale jakimś cudem mu się udało. Wszedł do środka i
zamknął je kopniakiem. Od razu położył dziewczynę na swoim łóżku i zapalił
lampkę nocną. Panował już półmrok. Nie zastanawiając się długo, rozerwał do
końca koszulkę, którą miała na sobie i zdjął ją. Brudne spodnie również. Buty
ustawił obok nogi łóżka, koszulkę rzucił obok, a spodnie włożył do pralki w łazience
razem ze swoimi czarnymi koszulami i nastawił urządzenie, żeby szybko je przywrócić
do czystości.
Poszedł do kuchni. Z apteczki w szafce wyciągnął dwie
gazy, jedną zmoczył letnią wodą, a w drugą zawinął lód w żelu wyjęty prosto z
zamrażarki. Wrócił do sypialni. Uklęknąwszy, tą mokrą zaczął oczyszczać ciało
dziewczyny z brudu i niewielkiej ilości krwi. Delikatnie tarł jej skórę. Nie
miała żadnej poważnej rany, choć ta na skroni wyglądała nieprzyjemnie. O wiele
więcej widział siniaków, do których po kolei przykładał lód. Czekając, aż
poturbowane miejsca się schłodzą, wodził wzrokiem po jej drobnym, jednak lekko
umięśnionym ciele. Znowu żałował, że nie mógł zobaczyć jej oczu. Naprawdę
ciekawiło go, jaki miały kolor.
Gdy uznał, że już nic więcej nie jest w stanie dla niej zrobić,
przykrył ją pościelą po barki i odszedł od łóżka, zabierając gazę i lód i
odniósł je do kuchni. Wrócił z powrotem do sypialni, wziął książkę z szafki nocnej
obok łóżka i usadowił się na fotelu w drugim kącie pomieszczenia. Nie zamierzał
spać, dopóki się nie obudzi. Wtedy będzie musiał jej wszystko wytłumaczyć, w
przeciwnym razie by spanikowała, być może próbowałaby uciekać stamtąd w nocy.
Musiał czuwać.
♦♦♦
Wybaczcie mi dzień spóźnienia.
Pewnie mam u Was trochę zaległości w czytaniu i komentowaniu. Postaram się to nadrobić w weekend.
To był mocny rozdział. Spodziewałam się raczej kolejnych tajemniczych obserwacji Lamberta, a tu taka akcja na koniec. Nie myślałam, że cokolwiek może się stać Oli, ale dobrze, że mężczyznę coś tknęło i poszedł za głosem własnej intuicji. Nie wiadomo co by się stało dalej z dziewczyną, gdyby nie jego interwencja. Chociaż powinien zadzwonić na policję, a nie zabierać ją do domu. Nie wiadomo co Ola przeżyła podczas napadu. C jeśli ją zgwałcono? Co wtedy? Możliwie, że nie pamięta sprawcy i pomyli go z Lambertem. To by skomplikowało życie temu facetowi.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i wybaczam spóźnienie. Pozdrawiam.
Dobry rozdział, mocno zaskakujący - w każdym razie jego końcówka, bo zaczęło się jak w poprzednich przypadkach od obserwacji prowadzonych przez Lamberta. No lubię kolesia za jego spostrzegawczość i zmysł obserwacyjny.
OdpowiedzUsuńPodobała mi się też scena między mężczyznami. Miron to jednak anioł, że ma taką cierpliwość do swojego kolegi. Ja strasznie nie lubię być ignorowana, więc taka znajomość szybko by mnie zmęczyła. On jednak dostosowuje się do dziwności Lamberta i super! Tacy przyjaciele to skarb.
W sumie trochę mnie zdziwiło, że to śledzenie ludzi to jednak stały punkt dnia głównego bohatera. Myślałam, że to incydent po spotkaniu z Olą, a tu jednak ona jest jedną z wielu ;)
Lambert to wariat. Zdecydowanie. A jednak taki pozytywny, jak to określił Miron. Też tak uważam.
Ta sytuacja z Olą... Biedna dziewczyna, oj biedna. Ale ja nie uważam, żeby Lambert zachował się mądrze, zabierając ją do siebie. Teraz wszystkie oskarżenia mogą paść na niego. Zwłaszcza, że Ola się go bała już wcześniej... Aj, coś czuję, że facet sam ściągnął na siebie kłopoty.
Czekam na ciąg dalszy!
Pozdrawiam
ostatnie-tango
Bardzo podoba mi się nazwanie Mirona aniołem. Nie pomyślałam o nim wcześniej w ten sposób, ale ma faktycznie anielską cierpliwość do ludzi, Lamberta zwłaszcza.
UsuńPozdrawiam
Na Anioła :0
OdpowiedzUsuńCzegoś takiego to ja się nie spodziewałam. Gwałt? Czy tylko pobicie? Wydaję mi się jednak, że rozerwana koszulka równa się z pierwszym moim przypuszczeniem. Lambert super się zachował, kiedy usłyszał jęk i postanowił zbadać sytuację. Jestem pewna, że nie każdy, idąc ciemną nocą odważyłby się, aby sprawdzić co jest grane. Ba, nawet ja - choć jestem osobą, która pomaga innym, kiedy tego potrzebują - nie wiedziałabym co bym zrobiła na jego miejscu. Gdyby koło mnie nikt nie przechodził, a zwłaszcza jakich chłopak czy facet z pewnością nie poszłabym samej w ciemne garaże. Ale trzeba też wziąć pod uwagę, że Lambert jest facetem, więc zapewne uznał, że nic mu się stać nie może. Nie mniej zasługuje on na pochwałę :)
Później nieco się zdziwiłam, że nie zabrał jej do szpitala, czy nie zadzwonił po pogotowie. Po policję, rozumiem. Ale później faktycznie, kiedy doszłam do opisu, że może się w coś wpakowała, zrozumiałam poczynanie Lamberta. To, że zabrał ją do domu też zasługuje na pochwałę. Zaopiekował się nią jak mógł. Dobry z niego człowiek, choć nieco... wyalienowany, jak to idealnie ujął Miron ;). Nadal dziwi mnie, że Lambert "lubi" śledzić ludzi, ale no każdy ma jakąś swoją... no nie wiem, obsesję(?) Taka ja na Dary Anioła na przykład xD. Może nie nazwać tego obsesją, ale zaciekawieniem, fascynacją? Ja na przykład, kiedy chodzę do lasu, aby porysować, uwielbiam właśnie też obserwować ludzi jak spacerują i nanosić ich niewyraźne sylwetki na kartkę. Nie poszłabym za kimś tak jak to zrobił Lambert, idąc za Białowłosą, ale ja nie jestem nim xDD. Jest intrygujący... ;)
I ukłuło mnie trochę to jak w odniesieniu do Lamberta napisałaś "starszy mężczyzna". Według mnie nie do końca to pasuje, bo ona jest koło trzydziestki, a dla mnie "starszy", to gdzieś koło sześćdziesiątki czy pięćdziesiątki. Ale Miron mógł o nim myśleć jak o starszym, więc tylko tak o zwracam uwagę :)
Ciekawa jestem, co się stanie jak Ola się obudzi. Pewnie będzie przerażona i zacznie wrzeszczeć. Widzi faceta jak ja śledzi, później widzi go w kawiarni na drugi dzień, a teraz to. Ja bym pomyślała, że to co najmniej jakaś "akcja" mająca na celu moje porwanie czy coś. Albo pomyślałabym, że jestem ofiarą chorej sekty. Serio. Najpierw mnie śledzą, a później budzę się w domu faceta, który mnie śledził. Aż mnie ciarki przeszły :{
Będzie miała chyba kłopoty...
Szkoda mi Oli. Z taką urodą, jak się dowiedzieliśmy w pierwszym rozdziale, dużo chłopców musi ja zaczepiać. Bo z takim "pierwotnym zachowaniem" jak jej napastnik, nawet 30-latka nie można nazwać mężczyzną... :/. Mam jednak nadzieję, że do gwałtu nie doszło, a tylko do molestowania... Czasami uroda to przekleństwo.
Rozdział jak każdy super opisany :). Twój styl pisania jest taki humanistyczny, bardzo przyjemnie się czyta :). Rozdział był też straszny i mocny. Strasznie mocny.
Aj! Nie mogę się doczekać, co stanie się w następnym, kiedy Ola się obudzi :D. Jestem pewna, że od 4 rozdziału, akcja będzie ciągnęła się burzliwie. I uwielbiam Mirona. Tak :P
PS: Twojego drugiego bloga czytam i zarazem zamierzam czytać, bo mam anginę (o tydzień przedłużone ferie, YEY!) i póki co skupiam się na kumulowaniu zaległości i przepisywaniu zeszytów, eh...
Pozdrawiam, weny i inspiracji :3
anielskie-dusze.blogspot.com
Zastanawiałam się kiedyś nas takim właśnie obserwowaniem ludzi i rysowaniem ich. To ciekawe. Sama z chęcią bym to praktykowała, gdybym umiała. Niestety niezbyt dobrze idzie mi rysowanie i zostawiam to innym, którzy potrafią obchodzić się z ołówkiem.
UsuńNazywając Lamberta „starszym mężczyzną”, miałam na myśli, to że jest on tym starszym, starszym od Mirona, ale faktycznie można było to zrozumieć tak jak Ty. Czasem mam problem z dobraniem odpowiednich słów.
Życzę powrotu do zdrowia (odpisuję na komentarze dość późno, więc mam nadzieję, że zdążyłaś już wyzdrowieć) i pozdrawiam.
Akacja, akcja akcja. W końcu. Zaskoczył mnie ten rozdział, oczywiście pozytywnie. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
OdpowiedzUsuńLambertowi trzeba przyznać wyjątkowe szczęście do spotykania obiektu jego zainteresowań. W ostatnim przypadku Ola ewidentnie na tym korzysta, chociaż wątpię, że jej reakcja będzie pozytywna, kiedy obudzi się w obcym mieszkaniu.
Tajemnicza sprawa z tym pobiciem. Ktoś ją wykorzystał? A może to tylko i aż pobicie. Wpakowała się w coś złego? Wiem sama po sobie, że młode dziewczyny mają do tego talent :)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Liczę, że co nie co się wyjaśni.
Pozdrawiam i weny życzę :)
Dlaczego tak krótko :-(((
OdpowiedzUsuńZaczęło się tak spokojnie a tu nagle: BACH!
Już widzę reakcję Oli po obudzeniu - jeśli Lambert naprawdę myśli, że dziewczyna zachowa spokój to chyba mocno się zdziwi xd
Mamy akcję - świetnie ^^ ♡
Do następnego :-D
Hej :D
OdpowiedzUsuńTym rozdziałem to całkowicie mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Dziewczyna, jednak nie tylko naczytała się kryminałów, ale i sama miała poważne problemy. Ktoś jej groził?
Przyznam szczerze, że reakcja Lamberta zaskoczyła mnie. Ja bym zadzwoniła po pogotowie, a nie zabierała ją do domu. Na szczęście udzielił jej pomocy i schronienia. Biedna Ola :/.
Rozmowa Mirona i Lamberta bardzo ciekawa i przyjemna pokazująca zestawienie całkowicie innych osobowości. Styl pisania coraz bardziej mi się podoba. Po prostu kocham opisy, a ty potrafisz je pisać!
Weny!
Reakcja Lamberta zaskakuje bez dwóch zdań, nawet sama decyzja o zainterweniowaniu, gdy usłyszał jakieś jęki z garażu jest dość nietypowa. Ale gdyby nie to, byłoby nudno :P.
UsuńDzięki za miłe słowa ;)
Kurcze kurcze kurcze! Myślałam, że będzie to taki spokojny rozdział, tak zwana cisza przed burzą, a tu gdzie!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale wyobraziłam go sobie inaczej, a te długie do ramion włosy, jakoś mi się gryzą, z moim obrazem z mózgowiu xd Czemu akurat brunet, ubierający się na czarno i to jeszcze z długimi włosami? Bardziej pasowałby mi do typowego metalowca, czy coś, a nie artysty. Chociaż nie, do artystów jednak pasuje. Ale za to nie pasuje mi do trenowania judo xDDD W każdym razie, to naprawdę dobrze o nim świadczy, że zainteresował się tymi jękami. No bo nie wiadomo czego można się spodziewać. Miał szczęście, że to było już po fakcie, bo np jakby spotkał grupkę bandziorów mogłoby być ciężko w takiej sytuacji o obronienie Białowłosej. Ale to co zrobił później, to mnie wytrąciło z równowagi i to kompletnie! Zaśmiałam się jak głupia, gdy po przemyśleniach, on tak po prostu zabrał ją do siebie do domu XD Przecież dużo łatwiej byłoby, gdyby zadzwonił po pogotowie. A tak to ma dziewczynę w domu, a co jej rodzice zrobią, gdy dowiedzą się, że nie ma ukochanej córeczki w domciu? Jeśli się wygada, to facet ma przewalone ;-; xd
Pozdrawiam :*
Wygląd Lamberta też trochę kojarzy mi się z metalowcami, ale w małym stopniu. On na pierwszy rzut oka nie ma w sobie nic szczególnego i raczej ginie w tłumie – tak mi się kojarzy artysta (oczywiście każdy jest inny, zdarza się mnóstwo takich, których po zobaczeniu długo nie można zapomnieć).
UsuńTak jak pisałam wyżej, nie mogłoby być tak prosto i po ludzku, że Lambert zadzwoniłby na pogotowie, nie nie, musiał zrobić coś ciekawszego, czym przy okazji łatwo sobie narobić kłopotów XD