Tekst

Czym jest teraz sztuka? Kim są artyści? Dlaczego potrzebujemy sztuki? I dlaczego artyści potrzebują... siebie?
Młoda dziewczyna z twórczym potencjałem w dość nieprzyjemnych okolicznościach spotyka doświadczonego życiem mężczyznę, którego dzieła są równie gorzkie i ciemne jak on sam. A życie staje się gorzkie i ciemne, gdy zajmujemy się równie paskudnymi sprawami. Czy dwie osoby z zupełnie innych światów odnajdą nić porozumienia? Czy pokazanie najgorszych stron swoich umysłów pomoże, czy tylko odstraszy?

Menu

piątek, 16 czerwca 2017

Epilog


Ostatnie dni, miesiące i lata ciągnęły się mu znacznie dłużej niż wszystkie poprzednie w jego życiu. Może to przez wcześniejsze wydarzenia? W każdym razie nikomu ani niczemu nie miał tej ślamazarności czasu za złe, gdyż najbardziej potrzebował teraz odrobiny spokoju, czasu na głębszy oddech, uporządkowania bałaganu, który sobie narobił, podejmując jedną złą decyzję za drugą.
Jednego dnia wrócił do swojego mieszkania w Warszawie i spakował wszystkie swoje rzeczy do kartonowych pudeł, niedługo później wystawił ogłoszenie o jego sprzedaży. Dwa dni potem rozpakowywał z kolei bagaże w nowym lokum na obrzeżach Poznania w towarzystwie swojego ojca. Nigdy nie spodziewałby się, że jeszcze kiedyś z nim zamieszka, tym bardziej w tym wieku, a o wiele bardziej go dziwiło, jak dobrze rozmawia mu się z rodzicielem. Wieczorem, kiedy usiedli przy stole, szczerze powiedzieli sobie, że na dobre im wyszły te lata rozłąki. Ojciec wydawał się być tego dnia w wyjątkowo dobrym humorze, natomiast Lambert wtedy jeszcze nie otrząsnął się po tym, co wydarzyło się między nim a Olą. Nie potrafił nawet zadzwonić do niej i powiedzieć, że się przeprowadza. Ale poinformował Mirona, więc niewątpliwie ta informacja trafiła i do niej, ale nie skomentowała jej, nie zadzwoniła, nie napisała. Nie wiedział, jak nazwać ich relację w tym czasie – byli pokłóceni? Sam nie wiedział, ale nie czuł do niej żalu, choć go zdenerwowała i zdziwiła swoim nagłym wybuchem, w gruncie rzeczy miała rację we wszystkim, co powiedziała.
Przez pierwsze tygodnie miał ochotę zapuścić korzenie w tym mieszkanku w Poznaniu. Polubił to spokojne miasto i miał też potrzebę ustatkowania się, znalezienia swojego miejsca w świecie. Nie chciał już więcej się przeprowadzać ani za granicę, ani inne miejsce w Polsce. Czuł się dobrze. Nie był samotny. Dobrze zarabiał. Dalej poświęcał się sztuce, choć nie tak aktywnie jak wcześniej. Zaczął wychodzić z domu, spotykać nowych ludzi. Poszedł na kilka językowych kursów i tam poznał wielu nowych, nawiązał trwalsze znajomości. Zaproponowano mu zrobienie wystaw, potem własnego kursu fotograficznego. Zgodził się i poznał kolejnych. Namówił ojca na podróż na Węgry ze zorganizowaną grupą, ostatecznie przekonując go zwiedzaniem winiarni. Tam również znalazł bliskie mu osoby. Nigdy by nie podejrzewał, że tak będzie wyglądać jego życie.
Nie udało mu się jedynie zapchać pustki, którą powinna wypełniać partnerka, kobieta, obok której kładł by się spać i obok której by się budził każdego dnia. Chciał wierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone. Jakaś mogłaby chcieć go z wyrachowania, ciągle dobrze się przecież trzymał, miał pasje i prace jednocześnie, więc właściwie mógłby wybierać. Między młodszymi i starszymi – ciągle oglądał się za tymi młodszymi bez wielkiego bagażu doświadczeń. Ostatnim, czego by chciał od kobiety, to kolejny ciężar wspomnień, który by na niego przeszedł, bo nie potrafiłby ignorować problemów partnerki. Myśląc o nich, czasami w głowie widział Olę, ale szybko te wizje odganiał. Choć to dziewczyna zaprawdę urzekająca, nie odpowiednia dla niego, ale odpowiednia dla kogoś innego.
        Bo czy Mironowi i Oli mogło wieść się inaczej niż dobrze? Lambert nie zerwał z nimi kontaktu, a z Mironem współpracy i widywali się mniej więcej raz na miesiąc. Pół roku zajęło wrócenie do normalnego stanu rzeczy, do tego sprzed wyjazdu do Tokio. Wszyscy dzielnie znieśli chwile niezręcznego milczenia, zmieszanych spojrzeń, setek pytań zadawanych Oli przez Lamberta, na które ona nie odpowiadała. Do tej pory nie dowiedział się, dlaczego wtedy nagle zniknęła i zapewne już się nie dowie – oboje prawie o tym zapomnieli, a Miron nigdy się nie dowiedział.
Minęły cztery lata, a on stał się innym człowiekiem. Nie zupełnie innym, bo nigdy nie pozbędzie się do końca swojej zgryźliwej, cynicznej natury, ale na pewno zyskał wiele dzięki dziesiątkom radykalnych zmian. Niedawno, można powiedzieć, znalazł i kobietę: młodszą o dwa lata, piękną i mądrą, zarówno do tańca jak i do różańca. W ciągu kilku miesięcy przeżył z nią więcej niż z kimkolwiek innym, a z początku nawet nie zamierzał ciągnąć tej relacji, a liczył tylko na przygodny seks na domówce u dobrego znajomego. Wyszło jednak zupełnie inaczej, bo zwyczajnie nie mógł przestać o niej myśleć – o jej zadziorności, bystrym błysku w oku, boskim ciele, swoistym spokoju wymalowanym na twarzy. Drugą wspólną noc spędzili na Mazurach nad jeziorem, podziwiając gwiazdy. Przynajmniej z początku. Wtedy Lambert czuł się naprawdę szczęśliwy i spełniony, jednocześnie modlił się, by nie zepsuć tego, co udało im się razem stworzyć.
         A co z Olą i Mironem? Z początku wszystko miało zostać, tak jak Lambert to pamiętał. Dziewczyna poszłaby na studia na anglistykę, a Miron wiódłby dalej swoje życie, biorąc wszelakie zlecenia jak freelancer. Wywróciło się to jednak do góry nogami, gdy niedługo po maturach okazało się, że Ola jest w ciąży. Żadne z nich, co prawda, tego nie planowało, po chwili szoku i strachu została im już tylko radość. Nie mieli wątpliwości po czterech latach związku, że wytrwają ze sobą następne lata albo nawet całe życie. Razem z dzieckiem.
Lambert, kiedy się o tym dowiedział, pierwszy raz od bardzo dawna poczuł naprawdę głębokie wzruszenie. Od razu przyjechał do Warszawy, żeby im pogratulować. Przez długi czas nie mógł zmieścić tego w swojej małej głowie. Nie zdziwił go Miron, ale to, że ta drobniutka dwudziestolatka nosi już pod swoim sercem ich dziecko. Ciągle widział w niej dziewczynkę, którą trzeba się opiekować i dbać o nią, ale w końcu uświadomiła mu, że jest dorosła i odpowiedzialna, że nie potrzebuje od niego niczego poza przyjaźnią, że ma Mirona w każdej ważnej chwili swojego życia. Przyznał jej rację i przytulił wtedy mocno, jak tego pamiętnego dnia w Tokio. Łzy szczęścia cisnęły mu się do oczu.
W czerwcu znowu przyjechał ze swoją już partnerką, Klarą, w to samo miejsce na Mazury. Rozbili sobie namiot i położyli się w tym samym miejscu co dwa miesiące temu i znowu podziwiali gwiazdy. Trzymał ją za rękę, przeplatał jej palce ze swoimi.
– Kim ona jest dla ciebie? – wykorzystała chwilę milczenia, gdy Lambert opowiadał o Oli i Mironie.
– Sam nie wiem... – Zamilkł na chwilę. – Nie jest jak przyjaciółka... Bardziej jak córka. Nie chcę jej uznania, sympatii, chcę się o nią troszczyć, nawet jeżeli ona tego nie chce. Byle była bezpieczna i szczęśliwa.
– To... nawet urocze – stwierdziła, patrząc na niego z boku. – Pewnie byłbyś świetnym ojcem, skoro potrafisz tak dbać o kogoś, z kim nawet nie jesteś spokrewniony.
– Sugerujesz coś? – Zaśmiał się.
– Może...
Klara uśmiechnęła się i złożyła kolejny pocałunek na miękkich wargach ukochanego bruneta.


♦♦♦


I tak właśnie historia dobiegła końca. Przyznam, że nie wyszła na tyle dobrze, jak zakładałam na początku i po prostu pod koniec zaczynałam się z nią męczyć. Teraz wiem przynajmniej, że obyczajówki nie są moją mocną stroną i lepiej skupić się na fantastyce. Jestem w trakcie pisania paru opowiadań, więc na pewno prędzej czy później znowu zacznę coś publikować. 
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy dotrwali do końca ;)

2 komentarze:

  1. A ja Ci powiem, że całość opowiadania jest super. Bardzo przyjemnie mi się je czytało i szloda, że tak szybko nadszedł Epilog :c
    Będę tęsknić!
    Cieszy mnie, że Lambert się ustatkował, pogodził z ojcem, znalazł partnerkę. Bardzo szczęśliwe zakończenie, choć miałam nadzieję, że pokażesz ślub Oli i Mirona czy coś "P. Ciekawe, czy chłopiec, czy dziewczynka ;)
    I obyczajówki wcale nie wychidzą ci źle. Było w tym opowiadaniu dużo morałów, przesłań, artyzmu, co mi osobiście bardzo się podobało (artyści o artystach czytać lubią "P). Było ciekawe i z pewnością oryhinalnie :)
    Będę wracać do tego opo, czasem :3
    Mam nadzieję na kolejne w najbliższym czasie ;)

    Pozdrawiam, weny i inspiracji
    cieniste-senne-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe słowa :D. Zakończenie jest faktycznie bardzo szczęśliwe, zbyt szczęśliwe jak na coś, co ja napisałam, ale nie umiałabym w tym wypadku napisać nic złego. Kolejne opowiadania mam zamiar już niedługo zacząć publikować, więc trzymaj kciuki ;). Pozdrawiam!

      Usuń

Aveline Gross (Land Of Grafic)